Elo! Ekipa "Dixonów" to dzisiaj bezsprzecznie pierwsza liga wśród składów wpisujących się w klimat tak zwanego rapu ulicznego. 'Rap uliczny'. Wiem, parszywe określenie. Uliczny to może być ruch czy korek albo nie wiem... "Uliczny wojownik" z Van Dammem ale nie rap. Zostawmy to! Przynależność do wspomnianego uliczego grona wynika z dwóch prostych czynników. Pierwszy. Przekozacki debiut w 2008 roku z materiałem "Lot na całe życie". Drugi. Poziom rapu ulicznego w ostatnich latach zmieniał się odwrotnie proporcjonalnie do kursu franka. Czaisz? Nurt HWDP/JP z początku minionej dekady przynosi dzisiaj żniwa w postaci gromady zupełnie przypadkowych ulicznych prawilniaków, którym nie wiedzieć co strzeliło do głów i... zaczęli rapować. Na szczęście jest DIX37. Uwaga, będzie recenzja!
Dla przeciętnego odbiorcy polskich nagrań wydaję się to zupełnie niezrozumiałe ale na "OZNZ" czekałem niemal tak jak polskie kluby piłkarskie na awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Z tą niewielką różnicą, że ja się doczekałem, a one (kluby te) nadal są w ciemnej dupie. Do meritum - dlaczego niezrozumiałe? No bo jak można wyczekiwać na album jakichś tam Dixonów, kiedy cała rodzima scena pieje z zachwytu nad Quebonafide, Kubą Knapem czy Eripe? Zupełnie szczerze przyznam, że zjawisko to zaczyna przybierać postać masowej nie do końca zdroworozsądkowej schizofrenii. Wiesz? Nawet nie o te trzy wyżej wymienione postacie tu chodzi bo zwyczajnie się nie jaram #konsternacja. A mianowicie rozchodzi się o to, że potrafimy, mało tego - pragniemy być podzieleni i gotowi do walki na noże w imię nawet tak nieistotnej idei jaką jest gust muzyczny. O ile w świecie realnym ma to jeszcze ludzie granice to w wirtualnej czasoprzestrzeni gimby przed odpaleniem kompa ostrzą paznokcie, by dobitnie i precyzyjnie wylewać żółć na klawiaturę. Dodam, że o przynależności do grupy społecznej określanej mianem 'gimbów' nie należysz ze względu na wiek, a na stan umysłu. Uuuaaa! Odleciałem od tematu ale to mój blog, moje zasady, a zbiór przemyśleń przedstawionych powyżej i tak większość czytelników odbierze jako bełkot. Taka "murzyńskość". Jedziemy z recenzją...
Dla przeciętnego odbiorcy polskich nagrań wydaję się to zupełnie niezrozumiałe ale na "OZNZ" czekałem niemal tak jak polskie kluby piłkarskie na awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Z tą niewielką różnicą, że ja się doczekałem, a one (kluby te) nadal są w ciemnej dupie. Do meritum - dlaczego niezrozumiałe? No bo jak można wyczekiwać na album jakichś tam Dixonów, kiedy cała rodzima scena pieje z zachwytu nad Quebonafide, Kubą Knapem czy Eripe? Zupełnie szczerze przyznam, że zjawisko to zaczyna przybierać postać masowej nie do końca zdroworozsądkowej schizofrenii. Wiesz? Nawet nie o te trzy wyżej wymienione postacie tu chodzi bo zwyczajnie się nie jaram #konsternacja. A mianowicie rozchodzi się o to, że potrafimy, mało tego - pragniemy być podzieleni i gotowi do walki na noże w imię nawet tak nieistotnej idei jaką jest gust muzyczny. O ile w świecie realnym ma to jeszcze ludzie granice to w wirtualnej czasoprzestrzeni gimby przed odpaleniem kompa ostrzą paznokcie, by dobitnie i precyzyjnie wylewać żółć na klawiaturę. Dodam, że o przynależności do grupy społecznej określanej mianem 'gimbów' nie należysz ze względu na wiek, a na stan umysłu. Uuuaaa! Odleciałem od tematu ale to mój blog, moje zasady, a zbiór przemyśleń przedstawionych powyżej i tak większość czytelników odbierze jako bełkot. Taka "murzyńskość". Jedziemy z recenzją...
"Od zawsze na zawsze" to w odniesieniu do debiutu sprzed pięciu lat i co istotne potencjału jakim dysponują Dixony materiał wysoce niedoskonały, acz zupełnie dobry. Niechybnie zacząłem od podsumowania, a struktura recenzji została rozjebana już na początku więc teraz może być już tylko lepiej. Bity, w które ubrana została powyższa produkcja podchodzą mi perfekt. Klimat mistrz, za najlepsze sztosy odpowiedzialni są Jarus, DNA, Szczur i Tymek. Pomimo, że to zaledwie drugi LP Dixonów to udało im się już wypracować charakterystyczne dla nich brzmienie. Najbardziej słychać to w "Jestem z tobą" z gościnnym udziałem Sokoła i O.S.T.R.-a czy "Dziś już was nie widzę". Generalnie gościnne zwroty uszlachetniły ten album. Szczególne wyróżnienie na pewno leci w kierunku wymienionych wyżej Wojciecha i Adama, a także Dudka, Lukasyno i Palucha. Dobra robota. Tematycznie album oscyluje w okolicach dobrze znanych grupie. Rewolucji nie ma ale chyba nikt się jej nie spodziewał. Miała być solidna i szczera produkcja w konwencji stołecznej i to się udało. Mankamenty? A i owszem! Walka z rozpełzającym i wszechobecnym kurewstwem oraz brakiem poszanowania dla wartości to iście zacna inicjatywa ale żeby poświęcić tym patologiom połowę albumu? Traktuję to jako troskę o nasze jeszcze nie do końca skundlone społeczeństwo. Niestety skutkiem ubocznym tego podejścia jest zmęczenie materiału przy kolejnych odsłuchach. "Dziś a kiedyś", "Pazeroty", "Tak się nie da", "Sprzedałeś wszystko", "Tylko raz" i wspomniane wcześniej "Dziś już was nie widzę" to najczystsza reprymenda pod adresem zaślepionych marionetek systemu. Ponadto na koniec dostaje się jeszcze ex-dixonowi Kulfonowi, któremu byli kamraci "zadedykowali" utwór "Ekipa, muzyka, pieniądze". W sam konflikt nie wnikam bo nie znam jego szczegółów. Wiem, że adresat nagrania pracuje obecnie nad solowym albumem, gdzie prawdopodobnie doczekamy się odpowiedzi. Taka karma.
Kiedy Dixony "nie walczą" na trackach z kurewstwem robi się zupełnie ciekawie. Dobry, refleksyjny "Punkt widzenia" to mój faworyt, bez dwóch zdań. Czołowe postacie w grupie; Kafar i Rest wysyłają w eter garść cennych refleksji, które ubrane zostały w perfekcyjnie uszyty na miarę garniak spod ręki DNA. Cytat:
"przecież o ucieczkę młodych tu nie chodzi,
a o wzniesienia serca ponad szare bloki
i zamiast odnawiać ich kolejne elewacje
wyślijcie dzieci z bloków na wakacje"
W podobnym tonie pobrzmiewa "Nasze jutro" z gościnnym udziałem Sowy w refrenie. Utwory te pozwalają zachować balans pomiędzy jazdą z kurwami, a podejściem zdecydowanie bardziej refleksyjnym, a co za tym idzie merytorycznym. "Od zawsze na zawsze" to materiał nie dla wszystkich ale bez wątpienia materiał dla mnie. Bezwzględnie czekam na album DIX37 będący wypadkową dotychczasowych dokonań grupy. Lata moment światło dzienne ujrzy solo Kafara, które na pewno nie przejdzie bez echa na powyższym blogu. Bądź czujny!
Cześć ! Może zrecenzujesz jakąś płytę Zeusa ? Straciłam głowę dla tego rapera :)
OdpowiedzUsuńJa już obserwuję i zapraszam do mnie :) sterka.blogspot.com
Zeus? Bardzo chętnie, poczekajmy jednak na piąte solo Kamila. Ponadto recenzuję raczej bieżące wydawnictwa, a ostatnie LP Łodzianina to rok 2012. Pozdrawiam!
Usuń