Po dziś dzień doskonale pamiętam pokaźną skalę wkurwu powodowaną faktem nieopublikowania recenzji poprzedniej solówki Siwersa na RBB. Na domiar złego premiera "Bez ceregieli" miała miejsce w podobnym terminie co "Getto Deluks" Keara i "Feniks z popiołów" PSF-a. Każdy z wymienionych tytułów okazał się naprawdę mocny, a na blogu nie było ani słowa na ich temat poza jakąś zdawkową wzmianką, którą dzisiaj uznaje za kulawe alibi. Dlatego też się wkurwiłem. Wiesz, czasami na głowie można stawać, a pewnych rzeczy i tak się nie przeskoczy. Najtrudniej tylko pozbyć się tego wrażenia, że Ktoś tam na górze skutecznie ciągnie za te sznurki. Nie mniej jednak kończąc smuty i jakieś pieprzone grzebanie w przeszłości za pokutę przyjąłem sobie napisanie przekozackiej recenzji "Huśtawek". Fakt faktem, wielce trudne to nie było bo to materiał dysponujący pierdolnięciem jak ten "Achtung" odpadalny w Sylwestra. Psssssssss.... Jeb! I nie ma co zbierać.
Nagrywki Siwersa goszczą na moim audio właściwie od początku. "Klasyk indywiduales", Patolog Skład, czy "Intencje" grane z Tomiko stanowiły od zawsze pozycje obowiązkowe w kontekście stołecznej rap klasyki, którą z naturalnych przyczyn darzyłem największym uznaniem. Dlatego też "Bez ceregiel", czy "Huśtawki" są tylko i aż swoistym stemplem kontroli jakości potwierdzającym skille i zajawkę w opcji premium. Tak między Bogiem, a prawdą to bez zbędnego owijania w bawełnę nadałbym "Huśtawkom" podtytuł kompendium wiedzy oraz stosowanych praktyk starej szkoły w obliczu wyzwań jakie niesie za sobą nowa fala pseudotwórców ukierunkowanych na profit materialny czytaj jak robić rap i hajs z klasą, niepotrzebnego nie skreślaj. Bęc! Tracklista...
01. Dzieci we mgle
02. Nosferapu
03. Underdog
04. Tylko ty wiesz
05. Srogi lajf
06. Latarnia (skit)
07. Dobry wajb
08. Roki
09. Krokodyl
10. Huśtawki
11. Świat
02. Nosferapu
03. Underdog
04. Tylko ty wiesz
05. Srogi lajf
06. Latarnia (skit)
07. Dobry wajb
08. Roki
09. Krokodyl
10. Huśtawki
11. Świat
Już sama struktura albumu obrazuje jak treściwa to rzecz i solówa pełną gębą. Skitów, intrów, czy outrów nie uświadczysz, gości też nie widać, a wszystkie bity made by Siwers, który sam mianował siebie "Generałem jednoosobowej armii", bądź co bądź trafnie. Przemysław na tym etapie swojej 'kariery' osiągnął taki poziom niezależności oraz samowystarczalności twórczej, który pozwala mu na sprawne urzeczywistnianie choć najbardziej różnych od siebie wizji i koncepcji robienia muzyki, czego najlepszy dowód mamy na "Huśtawkach". Mam na myśli fakt, że chłopaczyna przy okazji pracy nad kolejnymi albumami po prostu bawi się muzyką trzymając bit maszynę w jednej, a majka w drugiej ręce. Wiesz, mocno przecieram oczy i nie widzę obecnie na polskiej scenie rapera i beatmakera w jednej osobie, która dysponuję takim doświadczeniem, umiejętnościami oraz co istotne smakiem i charakterystycznym warszawskim sznytem, co reprezentant JWP/BC. Tą różnorodności i mnogość patentów doskonale odzwierciedla omawiane dzisiaj LP, tak w warstwie muzycznej jak i tekstowej. Otóż lirycznie tematyka rozbija się bardzo szeroko, od ciekawych i trafnych diagnoz społecznych, przez autorefleksje egzystencjalne stołecznego rapera i globalne protest songi, storytellingi, aż po numer poświęcony wyższości polówki Lacosty nad ciuchami Hugo Bosa. Szczególnie ten ostatni wątek od lat nie dawał mi spać po nocach. A cały kunszt polega na tym, by tak wielowątkowe treści zamknąć w jednej spójnym zbiorze pomimo stosowania przeróżnych konwencji. A tu z kolei procentuje to doświadczenie, o którym pisałem wyżej.
Natomiast jeśli mowa o samej technice i nawijce to tutaj w sumie niewiele się zmienia, Siwers nie zaczął nagle nawijać wstecz w języku obcym, hasztagi stosuje bardzo wybiórczo i na całe szczęście nie inspiruje się nowomową, czy jak wolisz beł beł bełk bełkotem niuskulowej młodzieży. Stary dobry rap, może trochę więcej dystansu, może trochę więcej uśmiechu i sporo porównań. To dobrze. Trudno tutaj liczyć na rewolucje i całkowite odwrócenie kierunku tworzenia muzyki, nawet w czasach zmiany koniunktury i popytu. Chociaż niektórzy za takie uznają pastisz co "Krokodyl" mu na imię. Nic bardziej mylnego, bo kto pamięta nagrania spod szyldu Patologicznego Składu ten wie, że tutaj mogło być znacznie grubiej. Siwers doskonale się rozwija i wie dokąd podąża ale co ważne doskonale pamięta skąd przyszedł. O korzeniach Przemka wiele mówią takie numery jak "Srogi lajf" czy "Roki". Ten pierwszy w ogóle brzmi jak żywcem wyjęty z EP-ki "Klasyk Indywiduales". Tak na marginesie dodam, że preorderowe, limitowane wydanie "Huśtawek" wyposażone było w fizyka pierwszej solóweczki, co dla fanów tych brzmień stanowiło nielichy upominek na Święta. Brzmieniowo produkcja ubrana została głównie w samplowane bity, które mocno różnicuje wzajemny koloryt, swoista huśtawka dźwięków. Obok tych ciepłych, bujających podkładów, znajdziesz surowe monochromatyczne, czasem industrialne rzeczy. Wspólnym mianownikiem jednych i drugi jest bardzo wysoka jakość i doskonały warsztat techniczny. Miejscowe skrecze stanowią wartość dodaną.
Gdzieś tam na społecznościówkach widziałem powtarzające się komentarze, że to 'rap dla kumatych' więc kumaj to na szybkości drogi przyjacielu bo jak ci niekumaci się dowiedzą to nie daj Bóg kserokopiarki pójdą w ruch. Chociaż nieeee, dla większości to stillo jest nie do podjebania. W ogóle zwróć uwagę, że rapowa droga Siwera od jego pierwszych nielegali, po materiał wydany samodzielnie własnym sumptem stanowi niemal wzorcowy przykład wieloletniej 'kariery' wiodącej z podziemia na szczyt. Pomyśl ilu w tym czasie przewinęło się raperów na pół etatu, czy grajków jednego sezonu, a on... coraz wyżej się pnie, coraz lepszy jak całe JWP. Nie wiem czy on sam ma tego świadomość ale już dziś bez grama przesady można stwierdzić, że ta ksywka trwale zapisała się w rodzimej rapowej kronice, o której kiedyś będziemy opowiadać swoim dzieciakom. "Siwy Siwers pod tym szyldem zostało to nagrane..."
Reasumując. Przynajmniej teraz jak ktoś zapyta mnie o album roku to bez mrugnięcia okiem będę widział co gadać. I kiedy patrzę na barwną okładkę "Huśtawek" inspirowaną "Eatem back to life" Cannibal Corpse, która zdobi moją kolekcję zastanawiam się nad jednym - dlaczego nie ma tu jeszcze albumu producenckiego made by Siwers. Ej! Nie wiecie gdzie można to kupić!? Mam tylko nadzieje, że to nie w tym sklepie co solówkę Erosa, bo tam jest kurwa wiecznie nieczynne. Damn!
Pozdrawiam serdecznie.
Tazz RBB | tazz@rapbiznes.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz