RECENZJA: Kolorofonia "Podziemny kanał, co..."

Kwiecień 2016. Raport z pierwszej linii frontu. Rap jest coraz trudniej definiowalny, dynamiczny przyrost ochotników do walki z mikrofonem w dłoni znacząco obniżył morale oraz poziom wyszkolenia naszych jednostek. Ilość w nieznacznym stopniu przełożyła się na jakość. Tymczasem popkulturowy oponent coraz mocniej depcze nam po piętach skutecznie stosując podstępną "medialną sieczkę". Wśród poborowych próżno szukać następców najwybitniejszych dostojników rapowego oręża. Prawdę mówiąc większość z nich nie sprostała fali, amatorzy. Co gorsza weterani coraz mocniej odczuwają deficyt amunicji, a ich kondycja na polu bitwy pozostawia wiele do życzenia. Wróg jest coraz bliżej, czy jest jeszcze nadzieja?

RECENZJA: Pluto "Wschód i zachód"

My, ludzie, społeczeństwo, naród, cywilizacja tępych dzid. Niczym bezmózgie bydlęcia daliśmy narzucić sobie pseudowartości i wkręcić w sztucznie montowane konflikty między dobrem, a złem, czarnym, a białym, miłością, a nienawiścią. Kto jest kim? Gdzie prawdziwy Polak, a gdzie Europejczyk? I kto finalnie zarządza tą szuflandią? Bekę cisną z nas opór kiedy widzą jak plujemy na siebie jadem, nie otrzymując w zamian nic. No chyba, że parę groszy miesięcznie jak masz kryjana i tęgą bidę na chacie. Dlatego ustawiałbym nas dziesiątkami w szeregu i grupowo wymierzał soczystego liścia na odmuł w nadziei, że choć nieliczni otworzą oczy. Dlaczego o tym piszę? Na bloki wjechał Pluto z nowym materiałem. To symboliczny kop na mordę dla wszystkich zamulonych. Nie, nie jestem wszechwiedzącym zadufanym we własnej dupie mentorem. Po prostu "za dużo widzę i czasami mi rozsadza głowę" dlatego o tym piszę.

RECENZJA: Flaszki i Szlugi "Nareszcie"

5! Długo myślałem nad tym jaką formę nadać recenzji poświęconej tak oryginalnej rzeczy jak "Nareszcie" FiS. Nie chciałem robić tego tak po prostu, zwyczajnie. W pewnym momencie doszedłem do wniosku, że mógłbym tutaj uskuteczniać dowolnej maści bełkot, mianując go tekstem dla ambitnych z pozorowanym drugim dnem oraz ukrytymi pseudometaforami. Czytając to, nie zrozumielibyście ani słowa ale paradoksalnie to ja zasiadłbym na przysłowiowym piedestale jako ą, ę "niezależny twórca". Skłamałbym gdybym napisał, że początkowo testując ten materiał nie miałem podobnych odczuć. W rezultacie myślę, że udało mi się dokopać do sedna sprawy po drodze otwierając kilka zamków. Fakt, niektóre z nich... wytrychem. 

RECENZJA: Polska Wersja "Notabene"

Siemasz! Pisząc recenzję "Powrotu do przeszłości" PW przeszło dwa lata temu nie przypuszczałem, że ten album 'zostanie ze mną' aż po dziś dzień. Tymczasem dwadzieścia sześć miesięcy później Jano i Hinol na stałe zagościli na mojej playliście trwale wpisując się do kanonu stołecznych rap klasyków. Tak się teraz porobiło, że w życiu częściej aniżeli na premiery płyt czekam, aż zobaczę mojego syna po pracy lub przyjdzie wiosna, przyszła. Tym razem było nieco inaczej. Przeciągająca się premiera "Notabene" i mocne single promujące album powodowały we mnie coraz większy głód rap nagrań spod szyldu PW oraz co gorsza mimowolny wzrost oczekiwań co do tego projektu. I o ile nerwowe przebieranie nogami przypomniało mi sentymentalne, złote lata rodzimej rapgry, to rosnące wymagania mogły w efekcie okazać się odpowiednikiem góry lodowej, na której swoją przygodę zakończył Titanic.