RECENZJA: Kolorofonia "Podziemny kanał, co..."

Kwiecień 2016. Raport z pierwszej linii frontu. Rap jest coraz trudniej definiowalny, dynamiczny przyrost ochotników do walki z mikrofonem w dłoni znacząco obniżył morale oraz poziom wyszkolenia naszych jednostek. Ilość w nieznacznym stopniu przełożyła się na jakość. Tymczasem popkulturowy oponent coraz mocniej depcze nam po piętach skutecznie stosując podstępną "medialną sieczkę". Wśród poborowych próżno szukać następców najwybitniejszych dostojników rapowego oręża. Prawdę mówiąc większość z nich nie sprostała fali, amatorzy. Co gorsza weterani coraz mocniej odczuwają deficyt amunicji, a ich kondycja na polu bitwy pozostawia wiele do życzenia. Wróg jest coraz bliżej, czy jest jeszcze nadzieja?








Militarna introdukcja trafnie oddaje obecną sytuację na scenie, gdzie podaż kilkunastokrotnie przewyższa popyt, a przyrost nowych MC's jest odwrotnie proporcjonalny do jakości ich nagrań. I o ile zawsze daleki byłem od nadawania muzyce znamion sportu wyczynowego, w którym to szybszy, silniejszy i mocniejszy wygrywa to chciałbym, aby rapbiznes był bardziej odporny na noskilli. Tak w kręgach słuchaczy jak i samych twórców.



Dzisiaj na tapecie Michał Kisielewski znany również jako Kolo, założyciel projektu Kolorofonia - postać nowa, właściwie nowa-stara ponieważ trudno nadać mu miano żółtodzioba skoro miał niemałą przyjemność supportowania WYP3 w latach dziewięćdziesiątych. Niestety w późniejszym okresie próżno szukać jakichkolwiek informacji i nagrań jego autorstwa. Ja sam o jego istnieniu dowiedziałem się zaledwie kilka tygodni temu. Do rapowania wrócił po dziesięcioletnim rozbracie z mikrofonem, czego efektem jest m.in. wydany w lipcu minionego album "Podziemny kanał, co prowadzi na wolność". Wracając do natłoku panującego na scenie, o którym pisałem we wstępie Kolo zdaje się mieć wszystkie atrybuty (doświadczenie weterana oraz świeżość debiutanta), aby uderzyć z pełnym impetem serwując słuchaczom rzeczy nowe i oryginalne. Dokładnie z takim nastawieniem podszedłem do tego albumu i...

01. Niemożliwe nie istnieje
02. To nie boli
03. Dalej idę dalej
04. To nie jest łatwe
05. Talent do przygód
06. Niech muzyka łączy pokolenia
07. Mój dom
08. Święty nie jestem
09. Nie zatrzyma mnie nic
10. Przybijam 5ść
11. Ulga
12. Kolospokoluz
13. Uśmiech

Nabiłem sobie solidnego guza uderzając głową w mur oczekiwań, który ostatecznie okazał się piekielnie wysoki w odniesieniu do tego projektu. "Podziemny kanał, co prowadzi na wolność" to materiał nacechowany wyjątkowo pozytywnie i optymistycznie, szczególnie na tle polskiego rapowego podwórka. Dotyczy to treści, a także przyjętej formy i w żadnym wypadku nie odbieram tego jako wadę czy słabą stronę recenzowanego LP. Wszelako słońce i odrobina empatii jeszcze nikogo nie zabiła, metaforycznie rzecz ujmując. Problem i jednocześnie mój największy zarzut dotyczy jakości. Otóż gdybym mógł "PKCPNW" opatrzyć alternatywnym podtytułem to z całą pewnością byłaby to "Księga przysłów". Poważnie, Kolo bez skrępowania sypie aforyzmami z rękawa komunikując słuchaczowi, że "wykłada kawę na ławę" bo "niemożliwe nie istnieje" lub "prawda go wyzwoli", a "jeśli go nie zabije to go wzmocni", bo przecież "czego Jan się nie nauczył tego Jaś nie będzie umiał" i w końcu "nie myli się ten co nie robi nic". Ok, wszechobecne złote myśli i ograne slogany trwale wpisały się w nasz rapowy folklor już dawno. Ale nawet kiedy spróbowałem przymknąć oko, ucho, cokolwiek na te fragmenty to niemal natychmiast dostawałem prawym prostym w drugie ślepie. Niestety powtarzające się nagminnie rymy czasownikowe wpisane w bardzo ogólny, niemalże uniwersalny przekaz z każdym kolejnym utworem potęgowały we mnie odczucie, że lirycznie materiał jest mocno niedopracowany, spisany na kolanie pięć minut przed wejściem do studia.

"Tego gadania o tym samym wreszcie dość, 
zmieni się coś jeśli zechcesz coś zmienić
zdejmij negatyw ze źrenic, a pozytyw
sam pojawi się przy tym" 

Bez wątpienia po stronie plusów zapisać można czystą i bardzo wyraźną dykcję rapera, co nie jest bez znaczenia na scenie pełnej szeleszczących MC's. Nie mniej jednak pozostając przy analizie wokalu muszę podkreślić, że brakuje mu energii. Wskutek czego momentami materiał ciągnie się jak dożywotni kredyt we frankach i zwyczajnie wieje nudą. Paradoksalnie całość przeplatana jest wstawkami "Kolorofonia gra!", "Dajemy ognia!", a mnie robi się coraz chłodniej bo iskierka nadziei, że usłyszymy tu dobre rapsy ledwo się tli. Co więcej, katując "PKCPNW" od deski do deski nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że to LP dedykowane jest wprost stacjom radiowym. Przede wszystkim bardzo łatwo wpada w ucho. Wiesz, taka ciepła, lekka i niewymagająca muzyczka, która umili czas i co ważne nie przeszkodzi odbiorcy w praniu, prasowaniu czy prowadzeniu auta. Oczywiście, rozumiem, że każdy ma inny target i nie mam prawa tego kwestionować. Niestety, od lat jestem alergikiem i cierpię na wyjątkowo mocną nietolerancję radiowej sieczki przeplatanej praniem mózgu w opcji "Kup Pan produkt!". Na koniec dodam, że brzmieniowo album to naprawdę dobra robota autorstwa producenta - TonTon Al. Taka optymistyczna rapowa muzyka relaksacyjna i gdyby była dostępna w wersji instrumentalnej często gościłaby na mojej playliście jako przeciwwaga dla cięższych brzmień lub po prostu restarter.

"Są takie dni, kiedy nic się nie chce
też je miewam ale skutecznie im zwiewam
do świata pasji czy jak chcesz to nazwij
zawijam, gdy czas sprzyja" 

Nie jestem ignorantem dlatego nie łatwo przychodzi mi krytyka wersów, które z założenia mają nieść pozytywny przekaz, czyli w zamyśle pomagać i podnosić na duchu. Co więcej uważam, że mamy dzisiaj poważny deficyt takich typów na scenie. Jednakowoż uogólnione maksymy i oklepane wersy mogą odbić się od dzieciaków jak monolog belfra od szkolnej ławy w gimbazie. Ponadto wydaje mi się, że paradoksalnie skuteczniejszą blachą na odmuł i motorem napędowym do działania będą numery znacznie cięższe w swojej formie i szorstkie w treści. Przykładów nie muszę daleko szukać, sprawdź "Presję" - ostatni singiel KęKę. Na koniec przyznam, że wątpliwe i bardzo subiektywne są podstawy mojej recenzji. WTF!? - zapytasz. To proste, jeżeli oceniane przeze mnie wersy choć jednej osobie przyniosły radość, ukojenie lub jakiekolwiek inne pozytywne uczucia to oznacza, że wszystko co napisałem powyżej nie ma znaczenia. Nie, nie jest to fałszywa skromność lub nieudolna próba autodissu. Raczej otwarta głowa, wrażliwość i odrobina empatii, której brakuje nam wszystkim. Pointując "Podziemny kanał, co prowadzi na wolność" zostawiam każdemu do indywidualnego odsłuchu i subiektywnej oceny. Moją opinię już znacie.




Wszystkiego dobrego.
Tazz RBB | tazz@rapbiznes.com

1 komentarz: