Taka sytuacja, melanż sobotni, zielona herbata, biała kawa i gadka o rapgrze. Ziomal pyta mnie czy słyszałem już nowy album Winiego? Shit! Ja skonsternowany jak trener Niemców po przegranym meczu z Polakami coś szepczę pod nosem próbując znaleźć wiarygodną wymówkę, jednocześnie na prędkości kminiąc skąd szybko skołować to LP. Wszelako Winicjusz to niekwestionowany arcymistrz rodzimego rapu więc nie znając jego najświeższych nagrań jednogłośnie skazywany jesteś na ostracyzm i nie masz prawa nawet beknąć i pierdnąć, a co dopiero się odezwać. Melo w toku, a ja zostaje oddelegowany na karnego jeżyka celem przemyślenia swojej niefrasobliwości. Bogu dziękować szybko zasysam "Fałszywy rap, prawdziwy hajs" ze Spotify na mojego smartfona i kilka herbat później wracam do świata żywych-nieżywych, a ta recenzja piszę się sama. Bang!
Melo in progres. Po czwartej kawie nieco grubiej się zrobiło, ziomal jeden z drugim dostrzegli w tym materiale podręcznik do ekonomii i instrukcje step by step na zarobienie kultowych "6 zer". A, że realistą jestem, marzenie ściętej głowy! - mówię, bo o ile chłopy rezolutne i życiowo mocno ambitne to po zawodówkach, a ułamki dziesiętne to dla nich fizyka kwantowa, także zrobienie dużej bańki przed trzydziestką im raczej nie grozi. Nie ta liga, blokowiska, a nie salony. Koniec końców zgodziliśmy się co do kwestii zasdaniczej. Dziś już każdy wie, że to Taco Hemingway kserował Winicujsza, nigdy odwrotnie. Zapamiętaj to dziewczynko i ty też chłopczyku.
Biesiada trwa. Nieco później odwiedził nas dres Mariusz, nasz znajomy bliższy i dalszy. Sztywny wyznawca krakowskiej Firmy i najprawilniejszego kodeksu ulicznego na dzień dobry rzucił Co to za gówno!? słysząc w tle album Winiego. I mimo, że w wysoce niechlubny sposób wyraził się o największej legendzie polskiej rapgry to jakoś nieszczególnie nas to zdziwiło ponieważ jego motto życiowe od pierwszej Molesty ograniczało się do znanych tylko dla wtajemniczonych ulicznych hieroglifów HWPD, PDW, BSNT i RPW. A wszystko co nie było stricte uliczne, było pedalskie i chuj! Wini? A kto to kurwa jest Wini? - szydził. Mariusz z opakowania po jego płycie mógłby co najwyżej uczynić jednorazową tackę do zażywania środków psychoaktywnych. Dość! - Krzyknął jeden z moich ziomków niemiłosiernie pobudzony niezliczonymi litrami kofeiny i zaskakując samego siebie zerwał się, by wymierzyć dresiarzowi symboliczną blachę na odmuł. Hola! Poczekaj! Poczekaj! - powiedziałem chwytając go za rękę. Załatwimy to po mojemu. Mariusz, kurwa usiądź i posłuchaj! Wtedy na głośniki wjechało "NaNaNa" w opcji remix na największym wolumenie jakim dysponowało moje hi-fi. I o ile jakoś nieszczególnie mocno zaskoczył nas fakt, że Maniek pękł już po pierwszym wersie, kiwając bańką jak w transie i nucąc niuskulowy tekst pod nosem to na szybkości wydzwonił jeszcze swojego ulicznego kompana Zbyszka celem zamówienie trzech sztuk "Fałszywego rapu, prawdziwego hajsu" z pobliskiego Empiku. Na jutro. Tak go Winicjusz załatwił, arcymistrz nieprawdaż?
Biesiada trwa. Nieco później odwiedził nas dres Mariusz, nasz znajomy bliższy i dalszy. Sztywny wyznawca krakowskiej Firmy i najprawilniejszego kodeksu ulicznego na dzień dobry rzucił Co to za gówno!? słysząc w tle album Winiego. I mimo, że w wysoce niechlubny sposób wyraził się o największej legendzie polskiej rapgry to jakoś nieszczególnie nas to zdziwiło ponieważ jego motto życiowe od pierwszej Molesty ograniczało się do znanych tylko dla wtajemniczonych ulicznych hieroglifów HWPD, PDW, BSNT i RPW. A wszystko co nie było stricte uliczne, było pedalskie i chuj! Wini? A kto to kurwa jest Wini? - szydził. Mariusz z opakowania po jego płycie mógłby co najwyżej uczynić jednorazową tackę do zażywania środków psychoaktywnych. Dość! - Krzyknął jeden z moich ziomków niemiłosiernie pobudzony niezliczonymi litrami kofeiny i zaskakując samego siebie zerwał się, by wymierzyć dresiarzowi symboliczną blachę na odmuł. Hola! Poczekaj! Poczekaj! - powiedziałem chwytając go za rękę. Załatwimy to po mojemu. Mariusz, kurwa usiądź i posłuchaj! Wtedy na głośniki wjechało "NaNaNa" w opcji remix na największym wolumenie jakim dysponowało moje hi-fi. I o ile jakoś nieszczególnie mocno zaskoczył nas fakt, że Maniek pękł już po pierwszym wersie, kiwając bańką jak w transie i nucąc niuskulowy tekst pod nosem to na szybkości wydzwonił jeszcze swojego ulicznego kompana Zbyszka celem zamówienie trzech sztuk "Fałszywego rapu, prawdziwego hajsu" z pobliskiego Empiku. Na jutro. Tak go Winicjusz załatwił, arcymistrz nieprawdaż?
Chillout. Chwilę po tym jak Mariusz został ujarzmiony odezwał się mój serdeczny przyjaciel Anatol z pytaniem co robimy w tą deszczową sobotnią noc? Bo jak nie jesteśmy jeszcze przesadnie porobieni od tych herbat to on by z nową dziewczyną wpadł i nas zapoznał i w ogóle... A, że ziomka szanuję, kobiety nie znam, a nam póki co tryb wampira nie grozi to z pełną odpowiedzialnością mych słów rzekłem Wbijajcie!. Stety-niestety dres Mariusz długo miejsca nie zagrzał, nawrócony na właściwie rapowe tory poszedł z głośnikiem na bluetooth-a prostować okolicznych dresiarzy i jak co sobota gonić ibuprofen frajerom. Dobra, mówię do kumpli, Panowie ogarka! Zaraz dama nas odwiedzi. Kwadrat migiem wysprzątany, perfum na tętnice, tylko Winiego nikt się nie odważył ściszyć. Puk! Puk! To oni. Siemasz! No siema! Kasia-Basia-Zygfryd-Franek, buzi buzi zapoznane. Siadajcie. Winicjusz nakurwia, ona lekko speszona, Anatol wręcz przeciwnie. Melo in progres regres. Jeden, drugi, trzeci numer. Sztywno. Jedna, druga, trzecia herba. Sztywno. I kiedy powoli zaczynałem żałować, że zaprosiłem to towarzystwo na kwadrat bo robi się stypa, a nie balet i zaczyna co raz mocniej wiać chujem wjechało "Ja wiem" - na bitach Król, Rena i Sobota. Boom! Bang! Zmiana klimatu, Kasia-Basia do typa - Zatańczem? I owszem. Melo in progres, ale teraz już bansujem. Tak to Winicjusz załatwił. Przekozak, co nie? Ja wiem, ja wiem, ja wiem, ja wiem.
Tak się roztańczyli, że ledwo numer się skończył, a dupeczka już w kozakach stała gotowa do ataku na całonocny klubing. Wiesz, target tak perfekcyjnie skonfigurowany, że Anatol nawet prawa głosu nie miał. Wkurwiony chłopina zwiesił głowę i poszedł popłynął wódżitsu w rytmie "Oczu zielonych" uskuteczniać. Powodzenia, nawet ich nie zatrzymywaliśmy. Nie ta liga, blokowiska, a nie salony. Poszli, lekkie ciśnienie szybko z nas zeszło. Melo in progres, rubikon czterech zer przekroczony, tryb wampira wjechał, Wini nakurwia. Puk! Puk! Puk! nie to nawet nie było takie klasyczne "puk, puk, puk", raczej Jebut! Jebut! Jebut! Konkludując myśl ktoś po prostu nakurwiał nam w drzwi. Co jest kurwa? Chłopy na baczność okupują wizjer. Ja pierdole! Sąsiad z dołu. Typ jakieś 50+, żaden zgredzik. Imienia teraz nie pamiętam ale gdybym nawet pamiętał to bym nie podał bo facet mi osobiście nigdy nie zawinił, ażebym mu zły P.R. w internecie robił. Zmyślał też nie będę na poczekaniu bo farmazonów nie chcę żenić. No nic! Trzeba otworzyć. No to zebrałem się w sobie, kontrolne looking in the mirror poprzedziło subtelne szarpnięcie za klamkę. Dobry wieczór. Dobry wieczór. Zapoznane. O co chodzi? - zapytałem i będąc zaledwie w połowie tej krótkiej sentencji skumałem, że typek lekko zaprawiony nas odwiedził. Chłopaki, przepraszam ale sam mam gości na kwadracie, imieniny szwagra robimy. Muzyczka, u was gra, a nam stereo wysiadło. Dajcie to głośniej, tylko prośba od szwagra. Repertuar inny, imieniny ma chłopina. Lekko onieśmielony propozycją rzekłem. Czemu nie? Ziomuś daj dziewiątkę od Winiego. Będzie dobrze. I tak też było, "Kolejny powód" będący wysoce rozczulającą balladą Winicjusza powoli stawał się soundtrackiem mojego osiedla w tą sobotnią noc, a ta recenzja pisała się sama...
Melo in progres. Ledwo cośmy się przestali chichrać z niespodziewanej wizyty sąsiada, a tutaj ponownie pukanie do drzwi. Tym bardziej nieco subtelniejsze, wyważone powiedziałbym. Ty zoba, sąsiad nagle ogłady nabrał - bąknąłem pod nosem kierując powolne kroki w stronę drzwi wejściowych. Na oriencie rzut oka na wizjer i muka niespodziewana. Doigraliśmy się. Milicja. W drzwiach stało dwóch przybitych karków w granatowych mundurach łupiących w naszą stronę. Otworzyłem, a co miałem czekać, aż mi drzwi wyważą. Dobry wieczór. Dobry wieczór. Zapoznane? Czy tu mieszka Klaudia Swedrowska? - walą prosto z mostu. Nie, to jakaś pomyłka rzekłem i spuszczając wzrok ku ziemi przyciąłem, że mundurowym jakoś wyjątkowo nienaturalnie błyszczą lakierki. Nagle, jeden pies do drugiego wyjeżdża z takim tekstem "Patrycjusz, słyszysz? U nich też Wini! Beuhehehe!" - bezczelnie zaczęli cisnąć z nas bekę. WTF!? Co tu się odpierdala? - pomyślałem. Kilka chwil później wszystko było jasne, okazało się, że typy przyjechali robić striptiz na jakiś wieczór panieński tylko... pomylili bloki. 22, zamiast 22A. A do numerów Winiego właśnie te pląsy się odbywają. Co więcej, "Bądź duży" to ulubiony numer wszystkich dziewczyn, ciekawe dlaczego? Koniec końców okazało się, że to swoje chłopy, a to jak kto zarabia na chleb to w sumie nie nasza sprawa. Pomogliśmy im trafić pod właściwy adres, a oni wkręcili nas na ten wieczór panieński z Winim na głośnikach oczywiście. Tak nas Król tego wieczora ugościł.
Co to za recenzja? - powiesz. Co to za bełkot? - napiszesz. Człowieku "Fałszywy rap, prawdziwy hajs" Winiego zrecenzowało samo życie w jedną sobotnią noc na tylko skutecznie, że przez moment zastanawiałem się czy nie zwiększyć skali ocen RBB do jedenastu oczek. Domyślam się, że wielu z Was może nurtować kwestia czy po takim melanżu był kac gigant. Nic z tych rzeczy, kaca nie było ale był Wini. Zawsze i wszędzie Winicjusz słuchany będzie! Esssssa!
Papier wszystko przyjmie.
Tazz RBB | tazz@rapbiznes.com
Post Scriptum. Tekst ma znamiona opowiadania opartego na fikcyjnych miejscach, osobach i wydarzeniach. Zbierzność imion, nazwisk, ksywek jest zupełnie przypadkowa dlatego odpulę wszystkich darmozjadów, którzy zgłoszą się do mnie po jakiekolwiek tantiemy. Tylko jedno jest pewne - Winicjusz Król! Winicjusz Pan! Winicjusz dzisiaj zagra nam! Esssssa!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz