RECENZJA: Żurek "stylSTYL"

Osiedle, blokowisko, dzielnia, dystrykt czy rewir? - nie ma większego znaczenia jak zowiesz swoje najbliższe terytorium. Ważne natomiast, że wspomniane miejscówki stanowią integralny element rodzimych metropolii, miast i miasteczek. To małe autonomie wyposażone między innymi we własną walutę, hierarchię wartości, dialekt i dress code. Żyjące często własnym życiem, nierzadko spychane na margines społeczny są siedliskiem arcyciekawych ludzkich historii. I kiedy to piszę z tyłu głowy słyszę "Bloki szare identyczne bryły, spuścizna socrealistycznej kiły, gdzie byś nie pojechał osiedla są takie same, dzieci bloków bierzmy co nam obiecane". Żurek wziął sprawy w swoje ręce dając blokom zupełnie świeży Towar. Napisałem recenzję...








Dobra, tytułem wstępu ustalmy fakty. Primo. Na moim podwórku przyjęło się, że chuja wiesz o rapgrze jak nie słyszałeś Tysiaka z Częstochowy. Secudno. Jeżeli logo Ciemnej Strefy utożsamiasz tylko i wyłącznie z prymitywnym ulicznym "przekazem" to oznacza, żeś buc i ignorant. Dlaczego o tym piszę? To proste, Żurek i jego ziomale z Towaru są całkowicie naturalnymi kontynuatorami rapowej tradycji, którą na przełomie wieków zapoczątkował 1000, a "stylSTYL" stanowi obecnie jedną z mocniejszych pozycji w katalogu CS. Wrzucam tracklistę i pędzim do meritum.

01. Do góry prod. Melon
02. Daj rękę prod. Małach ft. DJ K1
03. stylSTYL prod. Tytuz ff. DJ K1
04. Pakt prod. Melon
05. Brakuje prod. Tytuz ft. DJ Barny (SK)
06. Standard prod. Wojtek Zet & Wowo ft. DJ Cider
07. Gram często prod. Uraz
08. Praca być musi prod. Krasnal ft. DJ Cider
09. Tam tam prod. Melon
10. Talenty prod. Melon ft. Pajac, Greenzki
11. Przyjaźń prod. Karton
12. Brzydzę się prod. Małach ft. RFZ, Żyto, Sarius, DJ Lem
13. Bez emocji prod. Melon
14. Tożsamość prod. Melon ft. DJ Gondek
15. Brzydzę się prod. Małach ft. RFZ, Żyto, Sarius, DJ Lem (Wowo remix)

Nieprzypadkowo wstęp poświęciłem blokom, blokom, blokowiskom. Stanowią one swoiste miejsca akcji oraz scenografię wydarzeń opisanych na piętnastu powyższych trackach. Środowisko miejskie, w którym rezyduje częstochowianin to pełen kontrastów kolaż klisz i scen rodzajowych prezentowany z bardzo bliskiej perspektywy, często w skali 1:1. Żurek emanuję szczerością, zostawiając na trackach symboliczną część siebie i dużo emocji. Zaprasza słuchacza do swojego świata, pełnego problemów, obaw, niepokoju, melanży, zwykłych-niezwykłych opowieści i gęstego dymu z jointa. Wprost dzieli się przemyśleniami serwowanymi niemal na gorąco z pierwszej ręki, bez autoryzacji. Pomimo, że Żurkowi momentami brakuje pewności siebie i stabilizacji w podążaniu ścieżką egzystencjalną to kompletnie nie ma to odzwierciedlenia na bicie, gdzie pomimo różnych stylistyk stąpa pewnymi krokami. Co ważne, dystans do własnej osoby, którego nabiera podczas nagrań pozwala mu relatywnie oceniać sytuacje i wyciągać cenne wnioski. "Nikt mnie tu nie znał, reszta się śmiała ale dzisiaj inaczej widzę po twarzach". A jako, że prace na "stylSTYL" trwały około półtorej roku słychać jak raper w tym czasie dorasta, dojrzewa. I nawet jeżeli wrzuca na bity te bardziej hardkorowe obrazy ze swojego życia, to parę numerów dalej potrafi dać wskazówki do symbolicznego wyjścia z chaosu. Dużo pokory w tych rapach, a to w dobie bragga-sragga i niuskolowych popierdów nader wartościowa cecha. Mnie się podoba...















Paradoks. Największą zaletą Żurka jest jego normalność i zwyczajność, nie mylić z przeciętnością. Wiesz, trochę jakbyś wyciągnął przeciętnego ziomka z polskiego blokowiska, który wygląda zupełnie szablonowo, A on wrzuca Ci rapsy, że nie wiesz OCB. To takie przeciwieństwo tych lalusiów w leginach, którzy wyglądają jak fejmowi gracze zza oceanu tylko na trackach bida, jeżeli wiesz o czym mówię. Dalej... Zrobiłbym piekielny błąd gdybym zaczął streszczać Ci poszczególne opowieści. To jest tak, że ten tekst ma budzić ciekawość, ma zmobilizować Cię do ruszenia dupy z krzesła. Masz samodzielnie wejść, uderzyć się w głowę i poszukać wniosków. Ponadto przez pierwsze kilka odsłuchów bardzo trudno było mi wyodrębnić poszczególne numery. Album ciągnie się niemal nieprzerwanie jako jedna dłuższa historia życia ziomka i jego otoczenia. Natomiast im wchodziłem mocniej katując LP w starym stylu po 1000 razy, zaczęły krystalizować się takie sztosy jak "Przyjaźń", "Tożsamość" czy "Daj rękę". Historie niełatwe ale mam tez wrażenie, że z szansami na happy end. Nieoceniona rola gości, którzy bezproblemowo złapali klimat nagrań. I to bez znaczenia czy to ziomale z Towaru (Żyto i Sarius), czy też przyjezdni z Warszawy, Radomia czy Łodzi. Odpowiednio Rufuz, Pajac i Green. Co ważne, dobre gościnki ani przez moment nie poddały w wątpliwość kto jest autorem tego zamieszania i pociąga za lejce. Tymczasem fakt, że album promuje obecnie tylko jeden klip zmusza słuchacza (tak jak kiedyś) do ruszenia wyobraźni i za sprawą lektury piętnastu tracków wizualizację postaci Żurka w głowie. "No po co ja piszę, opowiadam historię, dlatego żebyś w głowie miał mój portret, nie ten pamięciowy bo o nim zapomnijmy, na razie jest parter ale wchodzę do windy". 



Technicznie Żurek prezentuje się zupełnie ok, umiejscawiając się nieco ponad średnią krajową. Porządny, szorstki wokal, maksymalnie kompatybilny z okolicznościami, o których usłyszysz na płycie. Częstochowianin nawija dość jednostajnie i miarowo, co nie oznacza, że monotonie. Momentami wrzuca pauzy, podkręca tekst metaforą i kładzie duży nacisk na mocniejszy refren. Flow absolutnie słuchalne, nie nużące. Trochę gorzej wypada, kiedy zaczyna podkręcać tempo oraz niebezpiecznie eksperymentować, przykładem "Gram często", prawdopodobnie najczęściej skipowany numer na płycie. Warto dodać, że wielu słuchaczy zwracało uwagę na flow przypominające przewijki Żyta - ziomala z Częstochowy. Fakt, początkowo może wyglądać to nieco podobnie ale przy wielokrotnym odsłuchu tak jednego jak i drugiego MC's stwierdzam, że to inna bajka. Najlepszym dowodem jest numer "Brzydzę się", w którym obaj panowie lecą na jednym bicie stanowiący najlepszą skalę porównawczą. Bez dwóch zdań pozytywną stroną "stylSTYL" są bity, których stylistyczny rozstrzał podnosi jakość muzyczną albumu. Od klasycznego i samplowanego "Daj rękę" Małacha, przez łamane bębny w "Bez emocji" Melona, aż po "Przyjaźń" Kartona, będący minimalistycznym sztosem, który buja bodaj najlepiej. Ogólnie rzecz ujmując dominuje ciężki, brudny klimat i mocne bębny. Standardowo profesjonalne cięcia i skrecze spod ręki DJ Gondka stanowią wartość dodaną albumu.

Podsumowując. Polubiłem się z tym albumem, efektem czego jest jego stała obecność na mojej playliście. Rap szczery, bez bajadery, bez cukru, z historiami o miłości, między innymi. Czy to w ogóle jest możliwe? Żurek daję namacalny dowód, że jak najbardziej. Robić taki rap albo żaden. A Częstochowa po raz kolejny udowadnia, że ma prawdopodobnie jeden z najwyższych współczynników dobrych raperów występujących na metr kwadratowy. Miejscówka to nie największa w Polsce, a zastęp solidnych MC's coraz liczniejszy. Polecam, pozdrawiam, dziękuję.




"Bez emocji nie piszę, musi wzrastać bicie serca"
Tazz RBB | tazz@rapbiznes.com 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz