RECENZJA: elQuatro "Nagrania"

Siemasz! Dzisiaj na tapecie ekipa elQuatro, znasz może? Spokojnie, ja też nie. Tym większa moja ochota, żeby przybliżyć sobie i przede wszystkim Wam ten tytuł. Dlatego usiądź wygodnie w fotelu, rozluźnij kończyny czy co tam chcesz i czytaj. Wyobraź sobie rap na patencie opór odległym od tego inspirowanego plikami systemowymi na dysku twardym (raper.jpg), który jednocześnie umiejętnie kładzie lachę na ogólnopolską, techni-kolorową wojenkę oraz czysto rzemieślnicze podejście do pasji. "To czas na elQuatro ziooom".










Jeżeli masz wątpliwości lub nie do końca rozkminiłeś powyższą introdukcję mogę wyjaśnić to łopatologicznie. Oryginalność to bodaj najistotniejsza, a zarazem najbardziej ceniona przeze mnie cecha wśród rodzimych rapgraczy i co się okazało po lekturze "Nagrań"... znak rozpoznawczy elQuatro. Oczywiście nie mam tutaj na myśli mężczyzn ubranych w damskie ciuszki śpiewających falsetem, którzy zapewne też są oryginalni, acz niesmaczni. Raczej niebanalne zwrotki i unikatową stylówę na bitach właśnie. O ten poziom niepowtarzalności tutaj chodzi. 

01. ... od korporacji (feat. DJ Grubaz)
02. Ten rap to tylko o hajsie, furach, dziwkach i dragach (feat. DJ Ace)
03. Pryzmaty
L4. Banksy
05. Świadomego snu można się nauczyć (feat. Magdalena Grzymkowska)

Początkowo analizując tracklistę pomyślałem sobie... pięć utworów to pięć zdań w pięć minut i po recenzji. I gdyby nie moja lubość do pisania oraz fakt, że nie jestem ignorantem, a może przede wszystkim wrażenie jakie zrobiło na mnie te trzydzieści minut materiału mogłoby to się tak skończyć. Do meritum! elQuatro to grupa czterech ziomów-przyjaciół-raperów z Zagłębia (Sosnowiec, Będzin), którzy wpadli na bądź co bądź szalony pomysł i założyli własną wytwórnię (elQuatro Nagrania), nagrali/wydali EPkę, a teraz ruszają na 'podbój' sceny krajowej. I pomimo, że ni chuja nie czuję chwytliwości nazwy projektu to mocno im kibicuję. Tak, tak, rozumiem analogię, elQuatro, kwartet, kwintet, L4 ale uważam, że autorzy wykazali się pomysłowością odwrotnie proporcjonalną do tego co prezentują na bitach. Bogu dziękować nie o tytuły tu chodzi... choć ja bardziej preferuję te polskojęzyczne, taki fetysz. 


Wbrew szumnym zapowiedziom dotyczącym oryginalności materiału przekrój tematyczny narzucony przez MC's niezupełnie odbiega od dobrze znanych standardów, przez co nie będzie obcy dla przeciętnego odbiorcy polskich rap płyt. Przeto numery o refleksyjnym charakterze podkreślające siłę pasji czy też sentyment do lat młodzieńczych, o tych poświęconych dupom, hajsie i używkach nie wspominając to dziś chleb powszedni na scenie, po którym wielu cierpi na niestrawność. Tyle w teorii. Dlaczego zatem propsuję typów, którzy za nic mają pionierską regułę znaną starszym słuchaczom "nie nawijaj o tym co zostało nawinięte"? To proste. Każdy z powyższych numerów ugryziony został w alternatywny, momentami zaskakujący sposób i co istotne przewinięty na świeżych patentach w przemyślanej stylistyce. Różnej od tej znanej dotychczas. Pomimo licznych innowacyjności "Nagrania" to dojrzały projekt daleki od sezonowej zajawki pojebów, którzy po pijaku złapali za majka. A utwór "Ten rap to tylko o hajsie, furach, dziwkach i dragach" będzie najlepszym potwierdzeniem mojej tezy. Poznajmy ich bliżej...


Bezwzględnie największym autentykiem jest Modest. Jawi mi się jako ziomek z ogromną pasją i zacięciem, któremu bit nie przeszkadza i co gorsza nie pomaga w nawijce. Co ważne sam raper większy nacisk kładzie na nieszablo-nową treść aniżeli na technikę. Koniec końców nowatorskie podejście sosnowiczanina oraz dyskretne zabiegi beatmakerów czynią materiał co najmniej słuchalnym. Z kolei Furman to zdecydowanie mój faworyt, głównie ze względu na przekozacke i quaziparalityczne (co kurwa?) flow, które buja jak siemasz. Taki awangardowy hałaburda, technicznie poprawny na opór zajawie wjeżdża z buta na bit, jaram się mocno! Trzeci z L4 Kaees to jak głosi bogato wydana poligrafia, w którą wyposażony został fizyk oczytany i osłuchany... sangwinik. A jaka jest moja opinia? Typek bardzo fajnie konstruuje teksty, jakoby na dwa głosy, momentami wchodząc w rolę komentatora własnych wersów. Taki dwugłos czy dialog? Ciekawie. Listę obecności zamyka Cok - człowiek orkiestra, raper i beatmaker w jednym, autor wszystkich produkcji na "Nagrania". I o ile flow dupy do tańca nie podrywa to muzyka i owszem. Doskonale buduje klimat nieco dłuższymi wejściami, które wprowadzają słuchacza w historię. To prosty, acz skuteczny zabieg. Bity brzmią bardzo estetycznie balansująca gdzieś pomiędzy klasyką, a nowoczesnością. I co istotne spełniają rolę swoistego spoiwa łączącego cztery skrajnie rożne stylówki.

Podsumowanie. Subiektywnie rzecz ujmując elQuatro to odkrycie, które przy odpowiedniej promocji może narobić trochę szumu na scenie. A obiektywnie? Wysoce prawdopodobne, że przepadnie w natłoku produkcji średnich i miałkich. Zdecydowanie plus za profesjonalne podejście do fachu, świetnie wydany fizyk i profesjonalny klip zwiększają szansę na przebicie się przez ścianę kału, którym ocieka dziś scena. Tego im życzę. Wiem, że to czytacie dlatego daję 8 na 10, żeby Wam się w dupach nie poprzewracało. 




To czas na elQuatro ziom!
Tazz RBB | tazz@rapbiznes.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz