RECENZJA: HV/Noon "HV/Noon"

Siemasz! Załóż fartuch, czapkę kucharską i powoli rozgrzewaj piekarnik. Poznasz dzisiaj przepisz na wyjątkowy 'rapowy wypiek', który nakarmi nawet najbardziej wybujałe ego. Składniki, które posłużą nam do wykonania powyższego przysmaku to jedenaście bitów od Noon'a okraszonych elektroniką Hatti Vatti oraz pięć nietuzinkowych zwrotek autorstwa Eldoki, Hadesa, Małpy, O.S.T.R.-a i dawno niesłyszanego Józka. Dodatkowo subtelny wokal Misi Furtak zapewni niepowtarzalny aromat i smak. Teraz wystarczy wstawić to do piekarnika odtwarzacza na zaledwie 35 minut. Całość doprawić można odrobiną majeranku dla smaku jeśli lubisz. Smacznego!








To już niemal dwie dekady odkąd produkcję spod ręki Noon'a uszlachetniają dość zepsutą polską rapgrę. Przyznam, że o istnieniu zioma imieniem Hatti Vatti dowiedziałem się dopiero przy okazji recenzowanego dziś projektu. I pomimo, że na co dzień nie gustuję w tego rodzaju brzmieniach to wydają się być doskonałą odskocznią od rapowych realiów, których momentami czuję przesyt. Ponadto jeśli Noon swoją osobą uszlachetnia grę, to HV zrobił dokładnie to samo z jego bitami dodając im niepowtarzalnego, zakorzenionego w elektronice charakteru. Teraz tracklista.

01. 1%
02. Wilk feat. Eldoka
03. Europa Centralna feat. Hades
04. Mono
05. Heimat feat. Jotuze
06. Nadważkość feat. Misia Furtak
07. Jakbym nie miał celu feat. Małpa
08. Dysk
09. 99 feat. O.S.T.R.
10. Haffner
11. Kik

"HV/Noon" to projekt minimalistyczny, oszczędny tak w formie jak i treści, przez co skłania odbiorcę do 'smakowania' poszczególnych elementów tej układanki. Począwszy od pojedynczych akcentów dźwiękowych po wersety, których jest tutaj jak na lekarstwo. Lekarstwo? - zapytasz. Tak, ilość nad jakość przede wszystkim, to cenne. Na bitach dominuję refleksyjne i klasyczne brzmienie, które trudno jednoznacznie zaszufladkować. Bo po co? Już pierwsze dźwięki wprowadzają słuchacza w eteryczny klimat produkcji i okalają w tym 'uścisku' do samego końca. Okazuję się, że nie trzeba krzyczeć, aby być usłyszanym, a nienachalne tony utrzymane w subtelnej konwencji są niemniej wyraziste niż najbardziej wykręcone trapy.



Niemal połowę albumu stanowią instrumentale, które rysują w wyobraźni odbiorcy kalejdoskop obrazów i emocji. Od atmosfery miasta nocą, przez uczucie niepokoju, po budzące się z otchłani podświadomości sentymenty. Ponadto projekt "HV/Noon" odczytuję jako swoisty paradoks. Otóż blisko półgodzinny odsłuch całości nagrań buduje skądinąd mylne przekonanie dotyczące wtórności i powtarzalności zastosowanych patentów. Przez cały ten czas uczucie nudy pozostaje słuchaczowi obce, a z upływem kolejnych sekund ciekawość jest coraz większa. W dodatku hipnotyczna elektronika HV burzy jakiekolwiek stereotypy i standardy dotyczące zabetonowanej krajowej rapgry. Dzisiaj utwory instrumentalne to tez, a może przede wszystkim hip-hop, o czym liczne grono odbiorców zdało się zapomnieć. Niestety ja również zaliczam się do powyższej grupy. Rap to dla mnie przede wszystkim liryka, słowa, a dobrych zwrotek mógłbym słuchać nawet w akompaniamencie kropli deszczu uderzających w parapet.

W kwestii zwrotek zauważam nieznaczną dominacje reprezentanta Bałut, zaś bezsprzecznie największym zaskoczeniem pozostaje Jotuze, po którym spodziewałbym się chyba wszystkiego, choć w najmniejszym stopniu tak dobrych wersów. Udana próba rozliczenia się z przeszłością to bez wątpienia znak szczególny. który zawsze będę kojarzył z tym projektem. Co więcej? Ano, Małpa przypomni nam, że samotna przejażdżka po mieście sprzyja refleksjom, a Eldoka zaintonuje dobrze znane hymny. Co by nie mówić, Leszek raczej prochu już nie wymyśli. Wszakże lepsze jest wrogiem dobrego. Nadto przyznam, że występ obrzydliwe utalentowanej Misi Furtak zasługuję na osobny tekst, a z racji na to, że główny wątek dotyczy dzisiaj producentów ograniczę się do zdawkowego określenia 'zajebioza'. Tak w kontekście samej wokalistki jak i całości materiału. "HV/Noon" to oryginalny w swojej tonacji album. Progresywny na tyle, że część słuchaczy będzie miała kłopot ze znalezieniem różnic pomiędzy chociażby zawartymi nań instrumentalami, a krążkiem z wypaloną muzyką relaksacyjną dołączonym do prasy codziennej. To na tyle...




Daj mi tego więcej!
Tazz RBB | tazz@rapbiznes.com




2 komentarze: