RECENZJA: High End "#2 Fly or die"

Siemasz! Ranking popularności internetowej, który opublikowałem ostatnio to poza ciekawym zestawieniem statystycznym dowód na to, że fejm w wirtualnej czasoprzestrzeni bardzo często ma się nijak do umiejętności prezentowanych przez raperów w tak zwanym realu. Dzisiaj na tapecie High End - trio, które na nadmiar internetowego splendoru nie może narzekać. Czy oznacza to, że nagrywki ich autorstwa niewarte są uwagi słuchacza? A może mamy do czynienia z nieodkrytym i nieznanym dotychczas potencjałem tej ekipy, który uwidoczni się przy okazji tej produkcji? Odpowiedź w recenzji.









Jak nietrudno zgadnąć "#2 Fly or die" nie jest pierwszym LP w dorobku High End. Nie dalej jak rok temu nakładem My Music ukazał się debiut zatytułowany "#1". Skądinąd wydawcą omawianej dziś "dwójki" jest label Stojedenaście. Skąd ta zmiana? Raperzy wyjaśniają to dość szczegółowo ale o tym później. High End to ni mniej nic więcej jak trzech typów; na mikrofonie CBR i Ruziel, na bitach Fleczer. Poniżej tracklista.

01. Intro (prod. Fleczer)
02. Fly or die (prod. Fleczer)
03. Biznes feat. Onar (prod. Fleczer)
04. Taki sam jak ty (prod. Fleczer)
05. Jutro jest moje feat. Franek (prod. Fleczer)
06. Daj mi (prod. Fleczer)
07. Hołd feat. DJ MKS (prod. Fleczer)
08. Oddech (prod. Fleczer)
09. Oni nas nie rozumieją feat. VNM (prod. Fleczer)
10. Nigdy ostatni (prod. Fleczer)
11. Pal się feat. DJ MKS (prod. Fleczer)
12. Droga do chwały (prod. Fleczer)
13. Living proof feat. WdoWA (prod. Fleczer)
14. Serca (prod. Fleczer)

"#2 Fly or die"  to czternaście numerów, wszystkie na bitach Fleczera. Goście? Owszem ale tłumów nie ma. Onar, Franek, VNM i królowa polskiej sceny WdoWa to jedyne obce twarze goszczące na bitach. Ponadto skrzecze od DJ MSK obecne są pod numerem siedem i jedenaście. Tyle tytułem wstępu.

O czym jest ten album? O worze! O.C.B.?! - zapytasz. Tak, o dużym worze, do którego CBR i Ruziel wrzucili garść gromadę swoich refleksji, opinii i przemyśleń, a następnie rozjebali selektywnie na bitach Fleczera według mniej lub bardziej przemyślanego konceptu. A teraz po polsku... lirycznie, a przede wszystkim merytorycznie album nie odstaję od tak zwanej średniej krajowej i to niestety jest jego największą bolączką. Szczerze? Jestem już zmęczony nadmiarem tracków w opcji wtórnego bragga "mam w sobie tyle siły, że znów będziesz w szoku kurwa" lub jeszcze bardziej wtórnych motywatorów "nie bądź nigdy ostatni, walcz zawsze o swoje, stań dziś do walki odrzuć paranoje". I pomimo, że te cytowane wersy pochodzą z numeru "Nigdy ostatni" to cały album naszpikowany jest podobnymi sloganami. Nieco ciekawiej robi się kiedy raperzy poruszają kwestię rodzimej rapgry w utworze o tytule "Biznes" z gościnnym udziałem Onara. Gdzie Ruziel i CBR wysyłają kilka celnych punchy w stronę swojej poprzedniej wytwórni (My Music) oskarżając ich m.in. o brak odpowiedniej promocji oraz nieuczciwe podejście przy wydaniu ich ówczesnego debiutu. Apropo Onara to sprawdzając ten featuring przypomniałem sobie dlaczego nie śledzę jego nagrywek od kilku ładnych lat #regres. Natomiast o tym, że gościnne zwrotki bywają również papierkiem lakmusowym weryfikującym skllsy autorów omawianego LP przypomniał VNM na tracku "Oni na nie rozumieją". Gdzie zwrotki duetu traktuje raczej jako intro do dania głównego, które serwuje elblążanin - choć do grona jego psychofanów nigdy się nie zaliczałem. Pozostałe gościnki przechodzą bez większego echa.



Niestety, technicznie również fajerwerków nie ma. Bo pomimo, że Ruziel eksperymentuje nieco bardziej to z racji na jego specyficzny wokal podchodzą mi bardziej zwrotki CBR-a. Z drugiej mani po stronie plusów zdecydowanie należy zapisać postać DJ MKS (sprawdź "Hołd") oraz przede wszystkim bity Fleczera, które sprawiają, że w dużej mierze nienadzwyczajny LP momentami brzmi naprawdę wyjątkowo. Nowoczesne trapowe brzmienia, do których powoli zaczynam się przekonywać zdominowały produkcję. Pomimo tak dużego natężenia i sumy dźwięków charakterystycznych dla tego stylu większość z nich przyswaja się bezwzględnie dobrze, numer "Fly or die" przykładem sztandarowym. I tylko nazbyt często stosowany zabieg polegający na modulowaniu wokali psuje nieco efekt końcowy.

Reasumując. Z powyższej recenzji może wyłonić się obraz typowego kiepskiego albumu zalegającego na sklepowych półkach. Prawda jest taka, że "#2 Fly or die" to zupełnie poprawne wydawnictwo i naprawdę zrozumiem jeśli dla jednego czy drugiego Mańka i Wieśka będzie to płyta roku. Nie dla mnie! Dlaczego? Bo jest po prostu przeciętna, a cechę to zawsze uważałem za wadę ponieważ poddaję w wątpliwość istotę robienia czegoś, co koniec końców będzie wtórne, średnie czy "jako takie". I pomimo, że lektura LP High End miała kilka pozytywnych akcentów to jako całość jej bilans wypada raczej negatywnie. Niemniej jednak daleki jestem od jej bezproduktywnego krytykowania z racji na fakt, że CBR i Ruziel zaangażowali w ten projekt kawał serca, to po prostu słychać.




Zdrówka!
Tazz RBB | tazz@rapbiznes.com



5 komentarzy:

  1. Słabi emce zawsze tłumaczą swoje niepowodzenia, że to wytwórnia dała dupy. Patrz na Canibusa - koleś ma ogień w rymach, ale nigdy nie umiał dobrać sobie producentów. Dlatego jego płyty są bardzo przeciętne i choć on sam lśni, ciężko tego słuchać przez marne podkłady właśnie. Tu akurat jest odwrotnie - podkłady są ok, za to rapperzy do bólu (bulu? #presidą) przeciętni i nic nie wnoszą. To nie My Music jest winne, tylko słaby materiał. Ten też nie należy do czołówki...


    PS: *Elblążanin

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Generalnie masz sporo racji ale nie chciałem tego ujmować w tak dosłowny sposób z dwóch powodów. Raz. Debiut HE#1 przeszedł mi mimo uszu i miałem nieszczególną ochotę na jego lekturę. Dwa. Koniec końców pozostawiam ocenę słuchaczom.

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Ziom mianuję Cię nieoficjalnym moderatorem treści na RBB. Serio!

      Ostatecznie zweryfikowałem sytuacje i prawidłowa pisownia mieszkańca Elbląga to 'elblążanin', a nie 'Elblążanin'. Ponieważ według słownika języka polskiego nazwy mieszkańców miast piszemy małą literą, a nazwy mieszkańców regionów piszemy wielką literą. Co oznacza, że pierwotna wersja była prawidłowa.

      Dziękuję, pozdrawiam.

      Usuń
  3. Wiem i przepraszam za zamieszanie, ale coś mi się popierniczyło i dopiero po kilku dniach ogarnąłem, że napisałem Ci bzdurę!

    Już się nie odzywam

    OdpowiedzUsuń