RECENZJA: Eldo "Psi"

Polska 2017, moja diagnoza społeczna. Życie konsekwentnie depcze wyobraźnie, sumienia coraz intensywniej zasypuje gruz, a kokon zamykający nas w pseudobezpiecznej materialnej czasoprzestrzeni z roku na rok staje się coraz grubszy, niemal hermetyczny. Młotek i dłuto już dawno nie są w stanie przebić tego pancerza. Wrażliwość poszła się jebać razem z walką o demokrację, której nigdy tu nie było. Układy scalone zastąpiły serca, kalkulatory mózgi, a obiektywizm nie towarzyszy nam nawet przy wyborze proszku do prania. Indoktrynacja wszechobecna. Raperzy swagerzy w ortalionowych piździrurkach kserując czarnoskórych braci krzyczą jeszcze głośniej mając coraz mniej do powiedzenia. Kurwa mać! Czy tylko ja tak to widzę? 








Wstęp nie jest ni grama przesadzony. Patrzę na ten świat z wrażliwością i ciekawością dziecka, mentalnie gorzkniejąc i zgredziejąc każdego dnia za sprawą otaczającej rzeczywistości. To okiełznany ból istnienia, który z jednej strony pozwala normalnie egzystować, a z drugiej mańki nigdy nie da mi ograniczyć żywota jedynie do zaspokajania potrzeb materialnych i fizjologicznych. Po wtóre powyższy tekst dotyczy najnowszego albumu Leszka Kaźmierczaka, Eldoki, poety. Po prostu nie mogłem podejść do tego na sucho, na chłodno. Nie dziś. 

01. Gdy Jestem Sam
02. Folklor W Opuszczonym Mieście
03. A To Pech
04. Kolory Jesieni (feat. Pelson, Green)
05. Esteci
06. Klatka
07. Pan Nikt
08. Złudzenia
09. Zostań
10. Chciałbym Umieć (feat. Pelson)
11. Włóczykij
12. Sparta (feat. Pelson)
13. Gwiazdy
14. Nowy Dzień (feat. Flojd)

Gdybym napisał, że Eldoka ma wyjątkowo lekkie pióro i niemałą sprawność konstruowania zdań nadrzędnie złożonych, niepozbawionych sensu, a opcjonalnie odzianych w nieoczywistą puentę to nic bym nie napisał. Szesnaście LP sygnowanych tą ksywą poszło w Polskę przez niemal dwie dekady. Ktoś to wydał, ktoś to kupił... nie mam pytań. Pan Leszek to nade wszystko wprawny obserwator najzwyklejszych ze zwykłych realiów życia codziennego i co istotne doświadczony analityk własnych postaw, czego liczne dowody znaleźć możemy również na "Psi". Albumie, który z jednej strony jest kontynuacją przyczynowo-skutkowego ciągu myślowego zapoczątkowanego na "EP" Grammatika. Natomiast z drugiej mani zestawienie tamtych dokonań z dzisiejszym warsztatem Eldoki to jak droga Termalici Bruk-Bet Niecieczy do najwyższej klasy rozgrywkowej. Przypomnę, że w roku 1998 klub z małopolski występował na poziomie A Klasy (7 liga).


Przed przystąpieniem do wielokrotnego odsłuchu "Psi" dość szczegółowo przeanalizowałem tracklistę albumu. To z kolei zaowocowało szerokim zestawem pytań, na które powyższa recenzja miała dać odpowiedź. Przykładowo. Jak Leszek poradzi sobie na oryginalnych bitach RAU-a? I czy można współpracę tą traktować jako zapowiedź nowej formy? Który z gości stanowił będzie wartość dodaną albumu, a który będzie dla niego balastem? Co oznacza "Psi"? I w końcu czy Eldo da blokom lekki powiew refleksyjności? Tak usposobiony przystąpiłem do pisania...

"Siemasz! Mówi Eldoka, kolejne z naszych spotkań 
nie bój, nie mniej intensywne zapraszam cie do środka 
król egzyscemtalistów jakbym na imie miał Albert 
bez sznytów na rękach bo blizny mam na kartce"

Album otwiera "Gdy jestem sam" - numer, który w moim odczuciu miał być odpowiednikiem skitu, ewentualnie intra. To melodeklamacja ubrana w minimalistyczny bit Voskovego, taka forma przywitania się z słuchaczem. Jak się później okaże jedna ze słabszych pozycji na płycie, acz co najmniej przyzwoita. Dwie kolejne pozycje wyprodukował wspomniany wcześniej RAU. I jeżeli "Folklor w opuszczonym mieście" to piękny fragment z życia stołecznej metropolii wyposażony w autobiograficzną opowieść nawinięty dość żwawo. To "A to pech" odbieram jako sprawnie wyreżyserowany storytelling mający tyle wspólnego z rzeczywistością co walka Niecieczy o tytuł mistrza kraju, pozostając przy analogiach piłkarskich. Tak pierwszy, przypominający swoją stylistyką nieco muzykę filmową, jak i drugi przewinięty został perfekt, jednoznacznie pozbawiając mnie wątpliwości dotyczących formy Leszka i produkcji Tomasza Rałowskiego. Integralnym elementem kilku utworów są wplecione skity, które próbują metaforycznie zaklinać rzeczywistość udając, że jest początek XXI wieku, a nie druga połowa jego drugiej dekady. Jeżeli wiesz o czym teraz piszę...


Lirycznie LP przepełnione jest lekko skontrastowanymi refleksjami, opowieściami, motywatorami i licznymi metaforami autora, których cechą wspólną jest pewnego rodzaju sentymentalność, obawy ale i selektywne pozytywne uczucia, jak w "Kolorach jesieni". To z jednej strony forma charakterystyczna dla Eldoki, obecna na poprzednich produkcjach z tą różnicą, że "Psi" dodatkowo broni się muzycznie. Przez niemal godzinę towarzyszą nam bity od tych ciepłych, przytulnych mogących robić za dzwonek do Twojego Samsunga, przez cięższe monochromatyczne przeloty, aż po bujające brzmienia RAU-a. W efekcie nawet wielokrotny odsłuch tych rzeczy nie powinien nużyć i nie zamulać słuchacza, co przy tak bogatej wartości merytorycznej albumu oczywistą oczywistością nie jest. Charakteryzując treści zawarte na "Psi" celowo używam ogólników i pewnego rodzaju uproszeń, nie chcąc pozbawić słuchacza zabawy i mozolnego dochodzenia do puenty. Wszakże, nie moja recenzja, a nowa płyta Eldoki jest to materiał, który powinien być analizowany szerzej.

"Być sobą wśród królów i miernot mam czelność
zdjąć im z oczu bielmo, ogarnąć nieśmiertelność
przy okazji tworząc własny kanon
bo nic tak nie kreci, gdy wymykasz się rano"

Dwa słowa o zwrotkach gościnnych. Green, Flojd i Pelson stanowią dość skromny, aczkolwiek zauważalny w kontekście całości zastęp twarzy, które zdecydowały się wspomóc rapera. Z popremierowych wywiadów z Leszkiem dowiedziałem się, że docelowo lista ta miała być nieco dłuższa ale jak to w życiu bywa - nie jest. I jeżeli pierwszy z wyżej wymienionych jadąc niemal prozą potrafił pozytywnie mnie zaskoczyć, świetnie czując klimat utworu "Kolory jesieni", to weteran w osobie Pelsona brzmi dość ociężale i w efekcie nieatrakcyjnie. Może z wyłączeniem refrenu do "Sparty", chociaż jak po raz wtóry słucham tego utworu to wydaje mi się, że ten efekt to raczej zasługa mocnego werbla. Sporna kwestia.


Paradoks. Człowiek o wyglądzie Pana w średnim wieku ma w sobie więcej ikry, dziecięcej ciekawości i pasji do życia niż niejeden gimbograjek oglądający CS na streamie. Patrząc na całą hip-hop kulturę przez pryzmat takich albumów, pamiętając o wszystkich jej wadach i efektach ubocznych rap na przestrzeni ostatnich dwóch dekad pokazał mi, że nie warto robić w życiu czegokolwiek wbrew sobie, dlatego jestem tutaj gdzie jestem, Leszek także...




Haipehaope bez reszty oddany.
Tazz RBB | tazz@rapbiznes.com


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz