Siemano! Jest październik, nastała jesień niechybnie. No zajebiście... o siedemnastej ciemno jak w dupie, maksymalna temperatura wyżej piątki nie skoczy, do tego piździ niemiłosiernie, a jak zza chmur wyjdzie słońce to biegusiem cisnę do okna czerpać śladowe ilości witaminy D. Malkontent? Raczej meteopata, nienawidzę tej pory roku, tak było zawsze i nie sądzę, żeby cokolwiek uległo zmianie w tej kwestii... no chyba, że klimat. Dobra, styka! Przejdę do merirum zanim zaczniecie mnie cisnąć, że nie mam nic do powiedzenia skoro tyle nawijam o pogodzie. Dzisiaj trzypak, trójpak, tercet, kurwa CD sztuk trzy, a jedna lepsza od drugiej. Hajo, Hooltai i Strefa 51 oficjalnie debiutują na RBB. Serdecznie zapraszam do lektury.
RECENZJA: KęKę "Trzecie rzeczy"
5! Jeżeli sukces rapera zmierzymy sumą sprzedanych płyt, odtworzeń na tubie czy lajków na społecznościowych to KęKi stanowi ścisłą czołówkę, co istotne zupełnie zasłużenie. To jest ta komercyjna, najbardziej wymierna i niemal całkowicie policzalna część rapowego rzemiosła. Ale jeżeli oczami wyobraźni spojrzę na sumę emocji i bezcennych refleksji, które towarzyszą odbiorcom jego rap nagrań, niezliczone grono ludzi niezwiązanych na co dzień z rapgrą, którzy widząc Piotrka na szczycie Olisu skumają w końcu, że rap to nie tylko Gang Albanii oraz pozytywne emocje na twarzy moich bliskich, którzy widzą jak "Trzecie rzeczy" dystansują mnie od problemów życia codziennego to wiem, że mamy do czynienia z... albumem roku, różą która wyrosła na betonie czy też wierszami tak charyzmatycznymi, że nie sposób przejść obok nich obojętnie. Niepotrzebne skreślić, tylko po co? Napisałem recenzję, przeczytasz?
Subskrybuj:
Posty (Atom)