"Mam oświeconych odbiorców" - wywiad z Mesem

Już za kilka dni odbędzie się premiera najnowszej płyty Tego Typa Mesa pt. "Kandydatów na szaleńców". Ta wyjątkowa podróż przez miejskie brzmienia, pełna bezkompromisowych tekstów i temperamentnych rapowych hitów, to kolejny przykład ewolucji artystycznej, którą przez lata przechodzi autor. O koncepcji płyt i jej zawartości, o edukacji i odbiorcach, o stylu i zmianach przeczytacie w przedpremierowym wywiadzie z Mesem.



Trochę czasu minęło jak ostatni raz miałem przyjemność przepytywać Ciebie przy okazji płyty. Było to jeszcze przy okazji pierwszej solówki. Wtedy nawijałeś, że ilość "Ilość banalnych pytań w wywiadach się nie zmniejsza". Wiele się zmieniło, mamy portale społecznościowe, bliskość fanów, udzieliłeś od tego czasu setek wywiadów. Więc jak teraz jest z tymi pytaniami? Są wywiady które dają ci radość czy nudzi Cię tłumaczenie co artysta miał na myśli?
Ten Typ Mes: Zdarzają się wywiady, które dają mi radość, zdarzają się i takie, które mnie irytują, ale nie poziomem pytań. Przywykłem już do tego, że "moja przygoda z hip hopem rozpoczęła się wtedy i wtedy", dziennikarze wciąż klepią te formułki, bo są np. fanami Kazika i Slayera i wywiad z jakimś Mesem robią z przymusu. Trudno, nie muszę tyrać w kopalni czy być pielęgniarzem w szpitalu, więc nie narzekam na to. To co wkurwia, to brak autoryzacji i pełen "freestyle" w spisywaniu wypowiedzi. Ale... pal licho.

Więc Piotrze, zacznijmy na poważnie. Czy trudno jest być dekadentem w dzisiejszych czasach?
Ten Typ Mes: Przyznam się, że zerknąłem do definicji, bo nie określałem się wcześniej tym mianem. Podoba mi się "walka z mieszczańskim trybem życia", nie pasuje do mnie za to "sztuka dla sztuki". Nie jest łatwizną przeciwstawianie się popularnym marzeniom; o kwadracie na strzeżonym osiedlu, o ilości dzieci X do progu wieku Y, o bezpiecznej posadce. Nie wywodzę się ani z biednej rodziny ani z bogatej. Nie uciekam więc przed biedą, jak przed najgorszym koszmarem, ani nie przeraża mnie ona tak, jak ludzi, których na wszystko stać. Wchodzą do supermarketu i trudno im sobie wyobrazić, że np. dziś starczy ci na kupno pięciu produktów. Nie więcej. A ja znam to uczucie i mam na nie swoje sposoby. Zespół Pulp ciekawie kiedyś o tym śpiewał.

Interesuje mnie co Ciebie wzięło na rozliczenie się z systemem edukacji. W zapowiedziach nowego albumu pojawia się ten temat, w nowym klipie "Otwarcie" mówisz o matematyku. I choć na ramieniu masz "The dark side of the moon", to chyba powinieneś mieć okładkę singla "Another brick in the wall"?

Ten Typ Mes: Ta okładka to jest niezły pomysł. Byłem bardzo przeciwny wprowadzeniu gimnazjów, oczywiście mój głos był nic nie wart, ale od początku mi to śmierdziało. Lata później okazało się, że miałem rację. Wiedziałem, że jak wchodziłeś do liceum i miałeś 15 lat (moje czasy) i budowałeś siebie na nowo, swój wizerunek, kontakty to jednak już coś o tych pułapkach dorastania wiedziałeś. Teraz tożsamość budujesz jako 13-letni szczyl. Niby dwa lata, a różnica kolosalna. Moi znajomi po kierunkach pedagogicznych potwierdzają - to niefajny pomysł, by 13-latek redefiniował od zera swoją pozycję w grupie. Takich bzdur jest więcej. Program nauczania jest jedną z nich. Klasy ogólne - wciąż wszystko i nic... Obowiązkowa matematyka na maturze - co za szczęście, że mnie to ominęło!

Widzę duże podobieństwo pomiędzy pierwszym singlem promującym poprzednią solówkę a tym nowym, "Otwarcie". O ile "My" to był swoisty hołd i definicja Twoich ludzi, to "Otwarcie" jest wybitnym podziękowaniem i osobistym rozliczeniem się ze znajomymi. To przypadek, zamierzony efekt, czy zwyczajnie szukam dziury w całym?

Ten Typ Mes: Jest sporo podobieństw w ogóle do "Zamachu na przeciętność", od trzywyrazowego tytułu z "na" w środku, po pomysły muzyczne - jeden numer punk rockowy, jeden south-side'owy, klasyczny hip hop od Kixnare'a przeplatany nagle soulem od SoDrumatica czy "Nowym Jorkiem" Bob Aira. Uważam, że formuła gorącego kotła z różnymi smakami muzyki miejskiej się nie wyczerpała. Tym bardziej, że ją rozwinąłem; doszedł dub step i drum n base Adama Petera, brzmienia innych producentów niż 2 lata temu.



W nowym singlu mówisz, że słuchasz opowieści od fanów co koncert. Potwierdzam, widziałem i faktycznie rozmowy trwają długo. Ale bardziej mnie interesują rozmowy z fankami? Zdarzają Ci się zagorzałe feministki, które chcą Cię wykastrować za przedmiotowe traktowanie kobiet? Albo romantyczne idealistki, które wierzą w piękną miłość i przekonują do niej outsidera?

Ten Typ Mes: Tak, to zawsze ciekawe doświadczenia. Wojujące feministki z nienawiścią w oczach i biletem w ręku na koncert tego złego Mesa. Hit. Albo dziewczyna, która podeszła tylko po to, by powiedzieć "Taa, Devin był w twojej kuchni i gotował kurczaka? Taa!? Ni chuja!". Co tam zdjęcia i wywiady z samym Devinem. Ale to nie są jakieś hardkory, przez które żałowałbym swoich wyborów. Jedni ludzie nie wierzą, że "My" było nagrane na ulicy, inni w kurczaka Devina, inni nienawidzą moich cygaretek. To nie ma znaczenia, bo oni poświęcają swój czas negatywnym emocjom, gdy ja w tym samym momencie zajmuję się swoim życiem gdzieś daleko, daleko od nich.

Jakie kobiety ogólnie słuchają Twoich płyt? Mogę zgadnąć, że te bardziej pewne siebie, świadome swojej wartości, które rozumieją, że te teksty do dla nich a nie o nich? Starsze czy młodsze? Czy może raczej kobiety mówią: "co za cham" i wybierają innych raperów?

Ten Typ Mes: Mam oświeconych odbiorców, bez względu na płeć. I bardzo różnych. To nie jest tłum ludzi ubranych jednakowo. Alkopoligamię wybiera ktoś zmęczony większością, ktoś kogo jeden styl nuży. Ci ludzie lubią być zaskakiwani - to wiem na pewno. Dla nich warto ryzykować nowe formy, nowe tematy. Piękna sprawa.

Od zawsze nawołujesz do pierdolenia, ale stylowego, systemu. Widzę po singlu, video-zapowiedziach, że ten album będzie na pewno będzie pełny takich tematów. Jednak co się stanie jak staniesz się popularny, ludzie masowo będą pieprzyć system i mody, co stanie się nową modą. Wiesz, jest ryzyko, że rewolucja może zjeść swoje dzieci, szczególnie teraz, kiedy trendy i mody tak szybo się rozprzestrzeniają i znikają. Często w historii były przypadki oudsiderów, którzy stawali się ikonami kultury masowej. Nie boisz się, że tak może być teraz?
Ten Typ Mes: Nie, szczególnie, że - jak usłyszysz na nowej płycie - nie uważam, że ja mam patent dla każdego. Jestem szanowanym artystą, bo długo i intensywnie pracuję nad swoim rozwojem, nie dlatego, że staram się wzbudzić zainteresowanie Bukowskim, Koterskim, Devinem, Wdową czy Zeusem. Nie zależy mi na tworzeniu trendów i mód, jeśli jednak tak się zdarzy, że więcej ludzi kupi bilet do kina czy książkę w księgarni, bo ja coś poleciłem - to cieszę się, bo ww artyści na to zasługują. Jeśli chodzi o moją mordę - daleko tu do ikony i w ogóle nie lubię tego słowa.

Swego czasu Jay-Z zmieniał swoje teksty, po tym jak Crystal dosyć źle wypowiedział się o raperach i kulturze Hip-Hop. Ty ostatnio porzuciłeś swoja wieloletnią sympatię do Rudej i wybrałeś pannę o inicjałach J&B. Będą zmiany w starych tekstach? Przed mariażem z tą marką znałeś i lubiłeś tę whiskey?
Ten Typ Mes: Znałem tę whisky z filmów, np. Chłopcy z ferajny to pili. Bardzo dobrze układa nam się współpraca z J&B, ale to nie znaczy, że w upalny dzień nie walnę sobie piwka, a na weselu odmówię wódki. Przerzucam się jednak w dużej mierze na whisky. Po pierwsze wóda mi się znudziła, po drugie, jednak to zimne i chłodne miesiące przeważają w Polsce i raczej piję na rozgrzewkę niż dla ochłody. I cieszę się, że mogę działać z J&B, a nie z taką whisky, która kosztuje ponad stówę za pół litra, bo to by trochę nie pasowało do mojej muzyki.

Czego Ci życzyć przed premią? Złota i komercyjnych sukcesów? Czy raczej setek udanych koncertów? A może tego i tego?

Ten Typ Mes: Nie mam nic przeciwko sprzedaży dużej ilości nośników z dobrą muzyką. A jak nie nośników to legalnych mp3. Koncerty - tak, życz nam ich też jak najwięcej! Nagranie albumu, który dobrze brzmi sporo kosztuje i całe to pierdolenie o uwolnieniu muzyki i filmów od opłat jest niesprawiedliwą bzdurą, jakoś rzeźbiarzy nikt nie namawia, by rozdawali swoje dzieła za darmo, bo im się zwróci z biletów z wernisaży. Kupujcie polskie DOBRE płyty, mniejsza czy "rap", ruszcie sprzed monitora dupę do kina. Choćby dziś. "Jestem bogiem", spoko film!

Źródło: www.hip-hop.pl


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz