"Rapersampler" to jedna z trudniejszych płyt do oceny spośród wszystkich, które w swojej kilkuletniej działalności miałem okazję recenzować. Zabierałem się do niej jak przysłowiowy pies do jeża. Przede wszystkim kilka rzeczy nie do końca mi tutaj zagrało, pomimo tego nie mogłem i nie chciałem pozwolić sobie na ignoranckie walenie obuchem na lewo i prawo, bo ostatecznie otrzymałbym tymże obuchem zwrotny cios na jaźwę. Mes to obiektywnie rzecz ujmując jeden z czołowych raperów na scenie, od lat uzbrojony w liczny fanbase i cykliczne recenzję, które dają "mu te gwiazdki jak w bezchmurną noc". Do tego na bezwarunkowe uznanie zasługuję nakład pracy, który Piotr włożył w powstanie tego LP, uwzględniając fakt, że spod jego ręki wyszły wszystkie bity. W tej sytuacji dorzucanie dowolnej ilości dziegciu do beczki miodu może okazać się destruktywne. No cóż, album w dużej mierze mi nie podszedł, a wysoko zawieszona poprzeczka w kontekście tego materiału niemal spadła na beton.