RECENZJA: Alergeek "Magia"

Rozhermetyzowanie środowiska i sceny rapowej, które kilka lat temu stało się faktem było z jednej strony naturalnym następstwem rozwoju nowo powstałej kultury, z drugiej zaś bezpowrotnie przetrąciło jej kręgosłup i zburzyło dość stabilny system wartości, który towarzyszył jej przez lata. Ci bardziej postępowi twórcy odbierali to pozytywnie i na fali wznoszącej koniunktury zaczęli kosić hajs o jakim jeszcze półtorej dekady temu nikomu się nie śniło. I nawet nie samo zarabianie jest złe, wszelako cytujące TDF-a "nikt tu nie chce być biedak". To zrozumiałe szczególnie jeżeli robisz to na wysokim poziomie. Niestety sama możliwość szybkiego dorobienia się na rapie poskutkowała bardzo licznym zastępem niedojebanych przebierańców, którzy trawią tą kulturę od wewnątrz. I nawet jeżeli moje stanowisko nie jest dziś najpopularniejsze wśród raperów i dziennikarzy to spróbuj odpowiedzieć sobie na pytanie ilu z Twoich idoli robiłoby to dalej gdyby przestało się opłacać.
Wstęp jak zwykle był nieprzypadkowy, po prostu jestem zajawkowiczem. Pokochałem rap, który wyszedł z brudnych klatek schodowych i zbuntowanych głów wkurwionych dzieciaków. Porwał mnie hip-hop, który nigdy nie miał się opłacać, miał mówić jak jest i nawet w największą burzę przeć pod prąd. Dlatego nie dziw się mojej frustracji kiedy widzę to co widzę. A jak wrzucam dziś na odsłuch nielegal od Alergeeka, sprawdzam klimatyczne klipy, skromnie wydany fizyk i pasję na bitach to wiem przynajmniej, że nikt tu nie próbuje mnie oszukać. Czysta zajawka, która prawdopodobnie nigdy nie odda profitu za poświęcony czas, pracę i energię ale koniec końców wiesz, że to ty wygrałeś. Poniżej krótka tracklista i jedziemy dalej... 

01. Ritual
02. Magia
03. Too late
04. Trainspotting
05. Senseless game
06. Nie noszę zegarka

"Magia" to w praktyce EP-ka oraz dość specyficzny zbiór nagrań. Dwa z sześciu tracków to instrumentale, na trzech posłuchasz rapu w języku ojczystym, a jeden to średnio udana próba rapowania po angielsku. Muzycznie ten materiał ma w sobie jakiś taki niepokój, już samo otwarcie inspirowane amerykańskim serialem Twin Peaks to zestawienie dźwięków, które pomimo oszczędnego anturażu zwiastują nieuniknione. Co konkretnie? Na pewno "Magię", którą można odebrać jako swoistą esencję światopoglądu Alergeeka skondensowaną w jednym tracku. Już na tym etapie trudno odmówić raperowi dobrych linijek i trafnych metafor jak ta, że "proste rzeczy mogę być najpiękniejsze, trudniej zrobić równe kółko niż przemalować zdjęcie, przestaliśmy doceniać pracę i wkładane serce, nie ważne jak to zrobisz chcą żebyś miał więcej". Lirycznie album stanowi refleksyjną i autobiograficzną opowieść. ubraną w eteryczny klimat, który między innymi za sprawą pociętych fragmentów dialogów w refrenach nadaję jej indywidualny i wyjątkowy charakter. I jakby się dobrze zastanowić ta oszczędna w formie i treści kompozycja pozbawiona jest przypadkowych słów, czy dźwięków. To w pełni Alergeeczny koncept i mocno autorskie czary.



Technika? Tutaj dominuje bardzo spokojna, wyważona, momentami apatyczna najwijka, która nazbyt często przywołuje wspomnienie szkolnych konkursów recytatorskich. Wprawdzie flow w "Trainspottingu" jest nieco bardziej znośne to tą część składową "Magii" uznaję za najsłabszą. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że prawdopodobnie taka forma przekazu była przez autora zamierzona i dużym stopniu ułatwia przyswajanie treści to na scenie, która od kilku lat wyraźnie zmieniła wektor w kierunku techniki takie flow jest po prostu poniżej średniej krajowej. Co więcej? Alergeek jest autorem pięciu z sześciu bitów wchodzących w skład EP-ki i tutaj nie sposób odmówić rzeczonemu warsztatu i smaku. Szczególnie we wspomnianych instrumentalach, gdzie jeden mocno buduje klimat, a drugi basem wierci dziurę w brzuchu. Koniec końców bardzo ciekaw jestem jak przebiegała będzie dalsza muzyczna droga producenta i MC w jednej osobie. Bo o ile "Magia" niepozbawiona jest mankamentów to z całą pewnością zwraca na siebie uwagę klimatem i indywidualizmem autora.




Pozdrawiam serdecznie. 
Tazz RBB | tazz@rapbiznes.com

4 komentarze:

  1. Masz rację. Newschoole śpiewają o niczym, a mimo to na ich koncertach jest mnóstwo ludzi. Ale twoje czasy już minęły, rap się zmienia dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnia solówka Kuby Knapa pokazuje, że nie wszystko stracone.

      Usuń
  2. Jakoś nie zachęcił mnie ten artysta, nie przepadam za newschoolem:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny blog. Na pewno warto wejść na ten blog.

    OdpowiedzUsuń