5! Od pewnego czasu raperów z naszego podwórka zacząłem wkładać do dwóch różnych szuflad paradoksalnie nadając im ten sam tytuł - oczekiwanie. W pierwszej przegródce ledwie kilka ksywek, niemal pustostan. Druga? Druga wypchana jest po brzegi i powoli przestaje się domykać. O co cho? Na jednych projekty nie mogę się doczekać, a w kontekście tych drugich czekam aż dadzą sobie spokój i schowają mikrofon w futerał. Tak uczciwie postawiona sprawa pozwala z jednej strony wyostrzyć optykę i w natłoku premier łowić rzeczy wartościowe. A z drugiej zaoszczędzić ewentualne nerwy oraz ukrócić negatywne emocje powstałe przy okazji sprawdzania singla jednego z "odrzuconych" wykonawców. Aha, Pajac należy do tej mniej licznej grupy, zdecydowanie. Dlatego też cieszę się, że wraca z nowym materiałem.
RECENZJA: Rosalie. "Flashback"
Ostatnimi czasy coraz liczniejsza grupa rodzimych raperów postanawia dać odpór zimowej aurze i za sprawą dissów podgrzać nieco atmosferę na scenie, przy okazji dość skutecznie nakręcając wzajemną koniunkturę. I choć były momenty to dzisiaj trudno już jednoznacznie odczytać kto z kim tu ciśnie i przede wszystkim po co? Konflikty interesów w znaczeniu dosłownym, uzbrojone po zęby agresywne oddziały internetowych szczekaczy oraz kolejne utwory wpisujące się w bitewną konwencję sprawiają, że dyskretnie zacząłem szukać wyjścia pożarowego i jak najszybszej drogi ewakuacji z tej piaskownicy, przynajmniej na moment. I jeżeli zachodzisz w głowę jaki u licha ma to związek z nową płytą Rosalie, to wiesz, że wyjście ewakuacyjne już znalazłem, a z piaskownicy na chwilę przeniosłem się na głębszą wodę. Rozumisz!?
Subskrybuj:
Posty (Atom)