Ile prawdy, ile pudrowanego bajkopisarstwa, a ile najczystszego pod słońcem farmazonu jest na rapowych krążkach od mainstreamu po podziemie? Zastanawiałeś się kiedyś czy łykasz to hurtem jak stare baby cukier w promocji z dyskontowych półek? Wiem, czasami naprawdę trudno to wyczuć. Te teledyski, groźne miny, hajs, dupy, narkotyki, fury, kominiarki, swagi, rurki i chuj wie co jeszcze potrafią zbić słuchacza z pantałyku. Sam nieraz dałem się nabrać i pewnie gdybyśmy znali prawdę nasze playlisty mogłyby zmienić się nie do poznania. Dlaczego o tym piszę? Bo rapgra choć wyposażona z zasady w określony kodeks moralny (#prehistoria) coraz bardziej przypomina dancing w remizie strażackiej lub co gorsza kiermasz, gdzie nieważne co i jak byle szybko opierdolić fanty. Jestem tym zmęczony... Synowie Rapu na odmułę? Zobaczymy...