RECENZJA: BoKoTy "Nie trzeba mnie namawiać"

Radom to słowo klucz w kontekście dzisiejszej recenzji. Dla sporej części społeczeństwa lokalizacja owiana złą sławą i częsty powód do beki. Czytaj lek na kompleksy miejskiej klasy średniej, która spędza sobotnie przedpołudnia polując na przeceny w Biedrze, a wieczorem haha z Mariolki w Publicznej. No kurwa... nie powiesz mi, że tak nie jest. Jak ja widzę Radom? Raz. Kopalnia rapowych talentów, Dwa. Miasto zagadka ze specyfiką nie do podjebania. Natomiast co do samych Bokotów to EPka sprzed dwóch lat narobiła mi smaka na dobre rzeczy, na tyle, że wpisałem ten materiał na listę pozycji obowiązkowych. A jako, że deficyt czasu wolnego dokucza coraz bardziej na RBB trafiają tylko tytuły nieprzypadkowe. Czaisz? Jadziem!








Introautodygresja. Nie jestem, ba! Nie byłem nigdy fachowcem w temacie surowej, czysto matematycznej analizy rap produkcji. Przede wszystkim dlatego, że nad technikę zawsze stawiałem wiersze, a rapy to nie równania z dwiema niewiadomymi choć cieszy się micha jak rachunek się zgadza. W efekcie wyjebane mam konkretnie na zawody o tytuł SUPER MC czy przejebane bragga bo tutaj na prawdę nie chodzi o to, żeby być szybszym od Eminema. Kiedyś już pisałem na ten temat ale zalew śmiecia powoli haczy o mój kwadrat więc nie wadzi przypomnieć. JBMNT! Dzisiaj BoKoTy, wjeżdża tracklista.

01. Nie trzeba mnie namawiać feat. Żyto
02. Tam gdzie ty
03. Rotacja feat. Białas, Neile
04. Pełen lajt
05. Instrumental skit 1
06. Weź im powiedz feat. Szuwar, Sanczez
07. Chłód
08. Ponad tym feat. Parzel, Olek HDS, Wola
09. Co możesz poświecić feat. Miodu
10. Instrumental skit 2
11. Za wolną Polskę feat. Sobiepan
12. To co mam w głowie feat. Murzyn
13. Reprezentuję feat. Banda Unikat
14. Było Minęło feat. Kękę
15. Telefon
16. W drodze po wszystko feat. Pajac
17. Nierozpoznany układ

Pierwszych kilka taktów pierwszego numeru wysyła słuchaczowi czytelny komunikat, że "bokotowy" rap jest inny niż inny, jakkolwiek banalnie to zabrzmi. Niuskulowe bity, oldskulowe prawdy, doświadczenie na majku i symboliczny obraz rapowego szablonu wyjebanego za okno, widzisz jak leci? Nie? To odpal audio gdzie tam jesteś. Drum'n'bass podsypany szczyptą oldskulu, łamane tempa w opozycji dla klasycznych brzmień, a całość otulona ciepłymi damskimi wokalami momentami podkręcanymi na autotune'ie #nieprzeszkadzamito. W efekcie "NTMN" to materiał równie kompatybilny z klubowym parkietem, osiedlową ławką, a także choć może przede wszystkim przemistrz soundtrack do furki.



BoKoTy = dwóch MC's i producent czyli dość klasyczna, acz nieczęsta kombinacja na rodzimej rap scenie. Wiesz? Tutaj można toczyć debatę, kręcić aferę i bić pianę który z nich jest lepszy. Boro czy Kotzi? A może nie trzeba bo pomimo, że obaj plują do mikrofonu równie skutecznie to mają całkowicie odmienne jazdy będące wzajemnym kontrastem. Boro bardziej agresywny, przez co czasami trochę do przodu względem bitu z charakterystycznym lekko "zdartym" wokalem, zdecydowanie bezkompromisowy zawodnik. Kotzi raczej spokojny wyważony snajper, który mierzy do celu często kończąc zwrotkę celnym punchem. Co ważne nie goni ślepo za tymi szybszymi bitami, a znajduje tam swoje dobre tempo. Bezwzględnie ogółowi magii dodaje Tytuz, który mimo dominacji niuskulowych patentów demonstruje szeroki wachlarz umiejętności m.in. angażując "żywe instrumenty". Progres od czasu "Miejskiego sportu" bezdyskusyjny. Czy w takim razie można się do czego przyjebać? Oczywiście. Boro mógłby dopracować refren w "Było minęło" bo naprawdę ciężko wchodzi. Co więcej przydałoby się większe sito gości, choć tutaj akurat rozumiem, że skille na majku nie były podstawowym kryterium doboru ksywek, bardziej relacje międzyludzkie.

Teraz chcąc złapać nieco balans pomiędzy nadmiernym słodzeniem, a zdroworozsądkowym podejściem rzut okiem na listę gości właśnie. Pomimo całkiem licznego grona nie widzę tutaj postaci przypadkowych, większość to ziomale z Radomia lub twarze znane z wcześniejszych wspólnych nagrywek. Małym zaskoczeniem były zwroty od Bizziego i Neile (SB Mafija). Zdecydowanie wyróżniają się Szuwar i Sanczez w jednym z moich faworytów - "Weź im powiedz". Może legal Panowie? Parzel, Pajac, Białas i Żyto również dorzucają grosik celem podniesienia jakości projektu. Szczególnie reprezentant Świętego Miasta, który dał gościnkę na "Nie trzeba mnie namawiać" to taki w połowie "BoKoT", wszakże klimat czuje doskonale, ponadto nie jest to pierwsze kolabo na linii Radom-Częstochowa... i dobrze, Mocne wokale Anety Sobolewskiej i Kasi Kowalik ubrane w "klubowe" bity Tytuza tworzą na tyle zajebisty monolit, że mam ochotę tańczyć... niby nic, gdybyś widział jak tańczę, siedząc.

"wygrywać tu, prawdziwym być 
dać bliskim siłę, nie trzeba mnie namawiać
wytrzymać gorsze chwile, nadziei nie porzucać
by dać co najlepsze mam, nie trzeba mnie namawiać"

Kończąc powoli temat przyznam, że BoKoTy jawią mi się jako odpowiedź na pytanie "co dalej z tą sceną?". Przesadziłem? Chyba Ty. Jestem słuchaczem, którego w ogóle nie jarają nowe rzeczy autorstwa małolatów przy których brandzluje się duża część sceny, a weterani w znacznej mierze odcinają kupony od rzeczy starych, co skutkuje deficytem albumów trafiających bezpośrednio w mój gust. Tylko jedna rzecz tutaj nie zgadza, wyświetlenia radomskiej ekipy na tubie... przynajmniej o jedno zero. Między innymi dlatego ta recenzja... nie trzeba mnie namawiać, a Ciebie?




Pozdrawiam serdecznie
Tazz RBB | tazz@rapbiznes.com



2 komentarze:

  1. W sumie nie słyszałem o tym albumie, mam trochę czasu, to chyba nadrobię zaległości i nieco posprawdzam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerzę polecam radomską scenę jako całość.

      Usuń