RECENZJA: Kuba Knap "Knurion"

Kumam, że termin 'knurion' dla Kuby i jego ziomali ma jakiś szerszy kontekst, bynajmniej nie związany w linii prostej z dorosłym osobnikiem męskim świni domowej. Ale kompletnie nie rozumiem jak w czasoprzestrzeni, w której trzy czwarte społeczeństwa ocenia książki po okładkach, a światopogląd buduje czytając nagłówki wątpliwej jakości publikacji można nadać tak infantylny tytuł tak dojrzałej, dopracowanej i niebanalnej płycie jak rzeczony "Knurion". To album, który uzmysłowił mi jak bardzo myliłem się w ocenie Knapa umiejscawiając go jakiś czas temu w mocnej... ale jednak trzeciej lidze rodzimych raperów. Sięgając pamięcią wstecz nawet w ramach któregoś z tekstów na RBB zdarzyło mi niepochlebnie, acz kulturlanie oceniać jego działalność sceniczną. Dlatego sążniście uderzam się w pierś, by za chwilę posypać głowę popiołem i z czystym sercem podejść do tej recenzji. Przytyk odnośnie tytułu to tylko przytyk bo teraz będę tylko chwalił, chwalił, chwalił...

RECENZJA: Ten Typ Mes "Rapersampler"

"Rapersampler" to jedna z trudniejszych płyt do oceny spośród wszystkich, które w swojej kilkuletniej działalności miałem okazję recenzować. Zabierałem się do niej jak przysłowiowy pies do jeża. Przede wszystkim kilka rzeczy nie do końca mi tutaj zagrało, pomimo tego nie mogłem i nie chciałem pozwolić sobie na ignoranckie walenie obuchem na lewo i prawo, bo ostatecznie otrzymałbym tymże obuchem zwrotny cios na jaźwę. Mes to obiektywnie rzecz ujmując jeden z czołowych raperów na scenie, od lat uzbrojony w liczny fanbase i cykliczne recenzję, które dają "mu te gwiazdki jak w bezchmurną noc". Do tego na bezwarunkowe uznanie zasługuję nakład pracy, który Piotr włożył w powstanie tego LP, uwzględniając fakt, że spod jego ręki wyszły wszystkie bity. W tej sytuacji dorzucanie dowolnej ilości dziegciu do beczki miodu może okazać się destruktywne. No cóż, album w dużej mierze mi nie podszedł, a wysoko zawieszona poprzeczka w kontekście tego materiału niemal spadła na beton.




RANKING: 6 najciekawszych postaci z tekstów Sokoła

Dziesięć albumów studyjnych figurujących w dyskografii Wojtka Sokoła stanowi doskonałe potwierdzenie teorii, według której raper "musi się zmieniać, by jakim jest się pozostać". Różnorodność liryczna i stylistyczna w ramach, której raper-biznesmen kreował swoje nagrania na przestrzeni ostatnich dwóch dekad była naprawdę imponująca. Od surowych ulicznych wersów z przełomu wieków, przez mocną elektronikę spod szyldu pierwszego TPWC, aż po wiersze Różewicza interpretowane w duecie z Hadesem. Ogólnie rzecz ujmując... dużo tego. W kwietniu trzynasty dzień miesiąca przypadł na piątek, a jak wielu z Was wie to właśnie tego felernego dnia ukazać ma się pierwsze pełnowartościowe solo Wojtka. Piątek trzynastego był i się zmył, a albumu ani widu, ani słychu. Dlatego dzisiejszy tekst dedykuję wszystkim zniecierpliwionych słuchaczom i informuję, ze następny "trzynasty" już w lipcu.

RECENZJA: Alergeek "Magia"

Rozhermetyzowanie środowiska i sceny rapowej, które kilka lat temu stało się faktem było z jednej strony naturalnym następstwem rozwoju nowo powstałej kultury, z drugiej zaś bezpowrotnie przetrąciło jej kręgosłup i zburzyło dość stabilny system wartości, który towarzyszył jej przez lata. Ci bardziej postępowi twórcy odbierali to pozytywnie i na fali wznoszącej koniunktury zaczęli kosić hajs o jakim jeszcze półtorej dekady temu nikomu się nie śniło. I nawet nie samo zarabianie jest złe, wszelako cytujące TDF-a "nikt tu nie chce być biedak". To zrozumiałe szczególnie jeżeli robisz to na wysokim poziomie. Niestety sama możliwość szybkiego dorobienia się na rapie poskutkowała bardzo licznym zastępem niedojebanych przebierańców, którzy trawią tą kulturę od wewnątrz. I nawet jeżeli moje stanowisko nie jest dziś najpopularniejsze wśród raperów i dziennikarzy to spróbuj odpowiedzieć sobie na pytanie ilu z Twoich idoli robiłoby to dalej gdyby przestało się opłacać.

RECENZJA: Małe Miasta "Plecy pomników"

Przasnysz, Wołomin, Kościan i Wysokie Mazowieckie to małe miasta, a Brat Jordah oraz Mateusz Holak to Małe Miasta. Pierwsze stanowiły moją lokalizację przez jakieś osiemnaście lat młodego życia, a drugie skutecznie przypomniały, że twardą głowę warto mieć przy upadku na bruk bo muzycznie to rzadko kiedy się opłaca. Jakiś wspólny mianownik wyżej wymienionych? Mhm, przed lekturą "Pleców pomników" powiedziałbym, że jedne i drugie dobre są tylko na moment, na weekend ale ostateczna weryfikacja nagrań zapewniła duetowi spod znaku MM trwałą obecność na mojej playliście. Fakt, faktem alkopoligamiczne premiery ostatnich tygodni pokazują, że warto zdjąć klapki, kask, hełm czy co tam Cię na co dzień ogranicza i zrobić skok w przód dobrą stronę. Ja zrobiłem, dawaj razem ze mną.


RECENZJA: Pajczi "Widziałem tam siebie"

5! Od pewnego czasu raperów z naszego podwórka zacząłem wkładać do dwóch różnych szuflad paradoksalnie nadając im ten sam tytuł - oczekiwanie. W pierwszej przegródce ledwie kilka ksywek, niemal pustostan. Druga? Druga wypchana jest po brzegi i powoli przestaje się domykać. O co cho? Na jednych projekty nie mogę się doczekać, a w kontekście tych drugich czekam aż dadzą sobie spokój i schowają mikrofon w futerał. Tak uczciwie postawiona sprawa pozwala z jednej strony wyostrzyć optykę i w natłoku premier łowić rzeczy wartościowe. A z drugiej zaoszczędzić ewentualne nerwy oraz ukrócić negatywne emocje powstałe przy okazji sprawdzania singla  jednego z "odrzuconych" wykonawców. Aha, Pajac należy do tej mniej licznej grupy, zdecydowanie. Dlatego też cieszę się, że wraca z nowym materiałem. 




RECENZJA: Rosalie. "Flashback"

Ostatnimi czasy coraz liczniejsza grupa rodzimych raperów postanawia dać odpór zimowej aurze i za sprawą dissów podgrzać nieco atmosferę na scenie, przy okazji dość skutecznie nakręcając wzajemną koniunkturę. I choć były momenty to dzisiaj trudno już jednoznacznie odczytać kto z kim tu ciśnie i przede wszystkim po co? Konflikty interesów w znaczeniu dosłownym, uzbrojone po zęby agresywne oddziały internetowych szczekaczy oraz kolejne utwory wpisujące się w bitewną konwencję sprawiają, że dyskretnie zacząłem szukać wyjścia pożarowego i jak najszybszej drogi ewakuacji z tej piaskownicy, przynajmniej na moment. I jeżeli zachodzisz w głowę jaki u licha ma to związek z nową płytą Rosalie, to wiesz, że wyjście ewakuacyjne już znalazłem, a z piaskownicy na chwilę przeniosłem się na głębszą wodę. Rozumisz!?


RECENZJA: Młody Goh "Boom Bap Mind Ya!"

Szukając nowych rzeczy do recenzji i na odsłuch trafiłem na Goha, Młodego Goha. Waćpan ortodoks zetdejot oldskulowiec z serca Małopolski, a metodologia doboru materiału tym razem była bardzo prosta. Tytuł albumu mnie zachęcił bo jeśli w 2018 roku ktoś w tym kraju robi boom bap to ja muszę to sprawdzić. Młodego Goha gdzieś już słyszałem, Stygmat kojarzę, a rapu w opcji oldskulowej chetnię posłucham i tak recenzję teraz czytasz tutaj ty. I wiedz, że surowa ręka grafika odpowiedzialnego za okładkę "Boom Bap Mind Ya!" jest symboliczną zapowiedzią treści jakie znajdziesz na tym LP. Premiera miała miejsce 20 stycznia bieżącego roku, także świeżynka. Zapraszam serdecznie. Boom! Bap! Boom! Boom! Bap!




RECENZJA: Michał Kisiel "Nowy rok"

Na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat byłem na bardzo wielu koncertach rapowych ale jeden szczególnie utkwił w mojej pamięci. Rok jakoś 2006, Sokół i Jędkęr zagrali wówczas w białostockim Gwincie pod szydłem WWO rzecz jasna. Była to trasa grana po wydaniu dwupłytowego albumu "Witam was w rzeczywistości" plus "Życie na kredycie". Klub pękał w szwach, a sam koncert był wyśmienity, z resztą ten skład w tam tamtym czasie prezentował się zdecydowanie najlepiej na żywca. Co więcej, dopełnieniem ówczesnych wydarzeń była flaszka zrobiona z Wojtkiem Sokołem, którego jak wiecie ceniłem i cenię bardzo wysoko. Skąd ta retrospekcja? - zapytasz. Michał Kisiel grał wtedy support, bardzo dobry support. Tamtej nocy usłyszałem go po raz pierwszy...

RECENZJA: Siwers "Huśtawki"

Po dziś dzień doskonale pamiętam pokaźną skalę wkurwu powodowaną faktem nieopublikowania recenzji poprzedniej solówki Siwersa na RBB. Na domiar złego premiera "Bez ceregieli" miała miejsce w podobnym terminie co "Getto Deluks" Keara i "Feniks z popiołów" PSF-a. Każdy z wymienionych tytułów okazał się naprawdę mocny, a na blogu nie było ani słowa na ich temat poza jakąś zdawkową wzmianką, którą dzisiaj uznaje za kulawe alibi. Dlatego też się wkurwiłem. Wiesz, czasami na głowie można stawać, a pewnych rzeczy i tak się nie przeskoczy. Najtrudniej tylko pozbyć się tego wrażenia, że Ktoś tam na górze skutecznie ciągnie za te sznurki. Nie mniej jednak kończąc smuty i jakieś pieprzone grzebanie w przeszłości za pokutę przyjąłem sobie napisanie przekozackiej recenzji "Huśtawek". Fakt faktem, wielce trudne to nie było bo to materiał dysponujący pierdolnięciem jak ten "Achtung" odpadalny w Sylwestra. Psssssssss.... Jeb! I nie ma co zbierać.


RECENZJA: V/A "Projekt Poezja Kulturystyczna"

Cześć! Nie składałem Wam życzeń na Nowy Rok bo przypuszczam, że tych mieliście przesyt, natomiast tych szczerych deficyt. Tak to już wygląda, schemat wtórny w opcji "zdrowia, szczęścia, pomyślności, tylko nie dzwoń do mnie jak będziesz hajsu potrzebował". Dlatego wolę wrzucić nowy tekst na RBB, aniżeli dołączać do szumnego świąteczno-noworocznego koncertu fałszywych życzeń. O czym dzisiaj? Muzyka alternatywna, poezja kulturystyczna, Nasiono Records. Już dłuższy czas znacznie bardziej cenie nagrania wywodzące się z tych mniejszych, niezależnych wytwórni, aniżeli placki serwowane taśmowo z mainstreamowych piekarni. Pierwsze bardzo często mają zindywidualizowany charakter i ciekawy pomysł na siebie, drugie chuchają na koniunkturę podażą odpowiadając na popyt. Kto jest kto, rozwiązanie zagadki, posłuchaj syny sy sy synu!